O tym, że wiślaczkom trudno będzie uzyskać satysfakcjonujący rezultat, wiadomo było nie od dziś. Przypuszczenia te już na starcie środowego pojedynku znalazły przełożenie w parkietowych wydarzeniach. Gospodynie nie zastanawiając się wiele momentalnie narzuciły tempo i zdystansowały rywalki. Co ważne, w ekipie Spartaka punkty zdobywało kilka zawodniczek. Nie zauważało się żadnego lidera czy nawet wyróżniającej postaci. Podopieczne Pokeya Chatmana po prostu wszechstronnie wykorzystywały swoje atuty, co rusz zaskakując defensywę krakowianek. Podobać mogła się Nika Barić, która oprócz rzucania dogrywała koleżankom sporo piłek. Aktywność wykazywała także Candice Dupree, notabene dawna koszykarka krakowskiego klubu.
Ten natomiast zdecydowanie za rzadko powiększał ogólny dorobek. Podobnie jak w kilku wcześniejszych spotkaniach zawodziła skuteczność. Podopieczne Jose Ignacio Hernandeza fakt faktem starały się przełamać i zaaplikować choć małą serię pomyślnych zagrań, niemniej z każdą kolejną minutą coraz bardziej odstawały.
Tradycyjnie ciężar odpowiedzialności brała na siebie Tina Charles. Amerykanka w strefie podkoszowej wykonywała niezłą robotę, tyle że koleżanki nie gwarantowały większego wsparcia. Jedynie Paulina Pawlak absorbowała uwagę obrończyń ze wschodu. Wszystko to sprawiło, iż po pierwszej kwarcie wynik brzmiał 25:14, więc przyjezdne musiały podjąć jakieś działania, by dystans się nie pogłębił.
Jednak podczas następnej odsłony obserwatorzy nie dostrzegli zmian idących w tym kierunku. Widząc nadarzającą się szansę miejscowe kontrolowały sytuację i za sprawą Seimone Augustus ciągle podkręcały tempo. Mistrzynie Polski miały problemy żeby w ogóle im dorównać. Odstawały prawie w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła. Nawet zmiany dokonywane przez hiszpańskiego szkoleniowca nie wnosiły specjalnego ożywienia. Humory małopolskiemu teamowi celną "trójką" chwilowo poprawiła Cristina Ouvina, choć wyczyn 22-latki pozostawał kroplą w morzu potrzeb aktualnie ósmej drużyny Europy. Podobnie działo się w przypadku pojedynczych popisów Dora Horti. Wraz z nadejściem długiej przerwy przegrywał on 32:45.
Po zmianie stron złoty medalista FGE postanowił podreperować wizerunek i może nawet zagrozić wyżej notowanemu oponentowi. W pewnym momencie te zamiary wydawały się realne, gdyż Charles oraz Pawlak przeprowadziły razem udane akcje, nieco zaskakując trochę rozluźnione Rosjanki, lecz taryfa ulgowa z ich strony nie potrwała długo.
Nie chcąc w ogóle dopuścić Wisły do głosu wrzuciły piąty bieg, ponownie karcąc przeciwniczki za zuchwałość. Trochę krwi napsuły im Sonja Petrović i Marina Kuzina. Obie perfekcyjnie odpowiedziały na poczynania wspomnianej dwójki z Krakowa, dzięki czemu przed decydującą batalią znajdowały się wraz z resztą koleżanek w niezwykle dogodnej pozycji.
Czwarta "ćwiartka" rozwiała wszelkie złudzenia. Faworyzowany hegemon z Moskwy przypieczętował sukces, dobitnie obrazując różnice poziomów pomiędzy oboma kolektywami. Najlepszą strzelczynią okazała się wspominana we wstępie Barić. Najbardziej efektowne statystyki zaś zgromadziła Charles, tyle że nie znalazło to odzwierciedlenia w finalnym rozstrzygnięciu. Końcowy rezultat brzmiał 89:63, a Wisła zyskała pokaźny materiał do przemyśleń.
Spartak Moskwa Region Vidnoje - Wisła Can Pack Kraków 89:63 (25:14, 20:18, 22:18, 22:13)
Spartak: Nika Baric 15, Candice Dupree 14, Sonja Petrovic 12, Marina Kuzina 11, Seimone Augustus 10, Isabelle Yaucoubou-Dehoui 6, Natalia Vieru 6, Evgeniia Beliakova 5, Elisa Aguilar 3, Ekaterina Ruzanova 0, Elena Kharchenko 0.
Wisła Can Pack: Tina Charles 22, Anke DeMondt 11, Cristina Ouvina 9, Paulina Pawlak 8, Justyna Żurowska 6, Dora Horti 5, Katarzyna Krężel 2, Daria Mieloszyńska 0.