Wiślaczki przed tygodniem pokonały aktualnego srebrnego medalistę rozgrywek, Rivas Ecopolis Madryt. Wówczas zaprezentowały ku uciesze publiki swoje lepsze oblicze i ponadto utrzymały koncentrację w obronie, co parokrotnie wcześniej szwankowało. Dzięki temu osiągnęły zamierzony cel, zachowując wciąż teoretyczne szanse na rozstawienie w następnej rundzie. - Wygrana z Hiszpankami wciąż ma dla nas duże znaczenie. Chcieliśmy pokazać, że jesteśmy mocnym zespołem. Oczywiście nie było łatwo. Rivas to jedna z najlepiej broniących ekip w całej Europie. Wiedząc o tym my również postawiliśmy na tylną formację, co okazało się kluczem do sukcesu - wspomina trener Jose Ignacio Hernandez.
To starcie ewidentnie dodało pewności siebie teamowi. Od owego momentu jego jakość znacznie wzrosła, czego potwierdzenie stanowi choćby przekonujący triumf nad ligowym rywalem, Energą Toruń. Fakt faktem trudno póki co mówić o dłuższej serii, niemniej taka też kiedyś musi mieć początek.
Co istotne, w osiągnięciu sukcesu bardzo pomogły Polki. Katarzyna Krężel czy Joanna Czarnecka świetnie czuły się na parkiecie i bez najmniejszych problemów przekroczyły barierę 10 zdobytych punktów. Nikt nie wymaga od nich podobnych wyczynów w międzynarodowym towarzystwie, ale jak widać, odznaczają się one pewnym potencjałem, który warto wykorzystywać. - Czarnecka rozegrała kapitalne spotkanie, choć wcześniej spędzała na parkiecie dosłownie parę chwil. Jestem z niej bardzo zadowolony i ze sposobu w jakim przygotowuje się do zmagań. Ona zawsze pracuje dla drużyny, po prostu pomagając jej - komplementuje hiszpański coach.
W porównaniu do weekendu więcej spodziewać się za to należy po Tinie Charles, która narzekała na kłopoty zdrowotnie i nie zdołała podjąć maksymalnego wysiłku. W środę powinna być już w pełni dyspozycji. Dlatego też przypuszczalnie spędzi w grze znaczną część rywalizacji. Oby tylko produktywnie.
Przeciwniczki natomiast spróbują wykorzystać atut własnego parkietu. One akurat unikną męczącej podróży, w związku z czym zyskują pod tym względem swego rodzaju handicap. Oprócz tego warto pamiętać, iż dwie poprzednie batalie zakończyły się po ich myśli, więc dołożą starań, by podtrzymać passę.
Szczególną uwagę trzeba poświęcić DeLishy Milton Jones. Blisko 39-letnia Amerykanka imponuje ogromnym doświadczeniem, które zwykle okazuje się bezcenne dla całej drużyny. Śledząc dotychczasowe osiągnięcia widać, że zwłaszcza niedawno mierząca 186 cm skrzydłowa wybiła się ponad przeciętność. Wiedząc to, koszykarki spod Wawelu powinny maksymalnie utrudnić jej dostęp do strefy podkoszowej.
Podobnie sprawa wygląda w przypadku preferującej nieco szalony styl Danielle Robinson. Ona akurat operuje bardziej na dystansie, ale nie zmienia to jednak faktu, że notuje średnio ponad 15 "oczek", przysparzając oponentom często dużych problemów.
Ciekawi zarazem jak kolektyw zareaguje na zmianę coacha. Pełniący dotychczas tą funkcję Erdal Yegin podał się do dymisji, a jego obowiązki przejął Olcay Orak.
Początek meczu w środę o godzinie 17 czasu polskiego/18 czasu miejscowego.