- Nie przypominam sobie tak słabego spotkania Trefla Sopot w ataku, ale też nie pamiętam, kiedy tak słabo graliśmy w obronie. Pozwoliliśmy przeciwnikowi przejąć inicjatywę, szczególnie w takich elementach, jak agresja, woli walki. Tego nam zabrakło. Nie graliśmy także z szybkiego ataku i tych punktów później na końcu brakowało. Takie "rzeźbienie" pięć na pięć jest później bardzo trudne - komentował zaraz po spotkaniu Marcin Stefański, jeden z zawodników, który próbował nawiązać walkę z drużyną ze Słupska.
To zresztą zauważył także trener Mariusz Niedbalski na pomeczowej konferencji prasowej. - Poza Stefańskim nie widziałem żadnego zawodnika, który rzuciłby się na bezpańską piłkę, a tych w tym meczu było wiele - przekonywał Niedbalski.
Trefl wyszedł na to spotkanie zupełnie nieskoncentrowany, co od razu wykorzystali gracze ze Słupska. - Brakowało wszystkiego - energii, znalezienia jakiegoś rozwiązania w ataku. W obronie za dużo przegraliśmy indywidualnych pojedynków. Zdarzają się takie mecze - twierdzi Stefański.
Wicemistrzostwie Polski zagrali "koszmarny" mecz. Sopocianie mieli 17% skuteczność z dystansu i zanotowali tylko dziewięć asyst. - Wiedzieliśmy, że nowy trener wpłynie na zespół ze Słupska. Było jasne, że każdy zawodnik będzie chciał się pokazać, zagrać jak najlepiej. U nich praktycznie każdy gracz coś wnosił, był bardzo agresywny. Ja nie mówię, że my nie walczyliśmy, ale oni byli znacznie agresywniejsi - przekonuje gracz Trefla Sopot.
Marcin Stefański zdziwiony jest faktem, że przez tydzień drużyna Energi Czarnych przeszła taką metamorfozę. - Ta liga jest po prostu dziwna. Przyszedł nowy trener i nagle okazuje się, że zespół gra zupełnie inaczej niż w meczu z Asseco Prokomem - kończy skrzydłowy z Sopotu.