Nikogo nie trzeba przekonywać, że końcowy rezultat spotkania w Pruszkowie będzie miał niebagatelny wynik dla układu sił dolnych rejonów tabeli. Znicz ma co prawda trzy punkty przewagi nad swoim środowym rywalem, ale w przypadku porażki czeka go nerwowa końcówka rundy zasadniczej. Zwłaszcza jeżeli spojrzymy na układ gier obu drużyn, który jest znacznie korzystniejszy dla beniaminka I ligi.
W miniony weekend juniorzy obu klubów wzięli udział półfinałach mistrzostw Polski, więc mieli już lekkie przetarcie przed decydującą rozgrywką. - Kilku naszych graczy wzięło w nich udział jak chociażby Filip Małgorzaciak, który poniedziałek miał trochę luźniejszy. Pozostali moi gracze są do dyspozycji. Zarówno my, jak i Znicz mieliśmy trochę więcej wolnego po ostatnich meczach, To dobrze, bo przedtem graliśmy niemal co trzy dni i pojawiło się więcej czasu na regenerację - potwierdził w rozmowie ze SportoweFakty.pl trener gości Jarosław Zawadka.
Wiadomo, że w zespole gospodarzy już tradycyjnie zabraknie kilku kontuzjowanych zawodników. Od kilku spotkań pauzuje Rafał Malitka. Prawdziwy kłopot pojawił się jednak wśród obwodowych koszykarzy. W przeciągu kilku dni urazów doznali Adrian Suliński i Michał Aleksandrowicz. - Mimo tego to ciągle groźny zespół, zwłaszcza pod koszem, gdzie zagęszczają pole gry. Dużo też zależy od dyspozycji Dominika Czubka. O tym przekonaliśmy się podczas pierwszego meczu w Bydgoszczy - dodał Zawadka.
Przypomnijmy, że jesienią bydgoszczanie wygrali po emocjonującej końcówce tylko 82:80. Wówczas w zespole Franz Astorii nie było jeszcze jednak środkowego Wojciecha Frasia. Bez wątpienia w Pruszkowie powinniśmy być świadkami sporych emocji, zwłaszcza patrząc na pozycji obu drużyn w I-ligowej tabeli. Dla nich teraz każdy ligowy punkt jest na wagę utrzymania na zapleczu Tauron Basket Ligi.
Znicz Basket Pruszków - Franz Astoria Bydgoszcz / śr. 13.02.2013 godz. 19:00