Ekipa z Francji zdobyła w krakowskiej hali jedynie 50 punktów. Taka suma wystarczyła jednak ekipie z Bourges do wygrania meczu różnicą aż 12 "oczek"!
- Nie może być tak, że jedna zawodniczka w naszej drużynie rzuca 28 punktów, a cała reszta tylko 10 - komentuje Daria Mieloszyńska-Zwolak, która z dorobkiem 3 punktów na swoim koncie była... drugim strzelcem zespołu!
1/13, 1/5, 0/4... właśnie taką skuteczność miały krakowianki w piątkowym meczu. Ten pierwszy należy do Anke DeMondt, która akurat słynie z jednego z najbardziej ustabilizowanych rzutów w Wiśle Can Pack. O ile po meczu w Bourges trener Jose Ignacio Hernandez był zadowolony z gry w ataku, o tyle po piątkowym meczu mógł tylko wzruszyć ramionami, bowiem nie wliczając Tina Charles, cała reszta jego podopiecznych wykorzystała zaledwie 3 rzuty z 31 oddanych!
- Mamy treningi rzutowe, jednak brakuje nam pewności siebie. Gra w ataku mocno opiera się na Tinie, a wiadomo, że przyjdzie w końcu taki mecz, że będziemy musiały jej wydatnie pomóc. Do kolejnego meczu musimy wyeliminować ten element i nabrać pewności siebie - dodaje Mieloszyńska.
W piątek jedynym faktem, który zadecydował o porażce, był brak punktów z obwodu. Krakowianki trafiły tylko raz zza łuku na 10 prób, a gdyby ta broń "zapaliła", Charles pod koszem miałaby jeszcze łatwiej, bowiem rywalki nie mogłyby jej podwajać, a czasami nawet potrajać. - Zabrakło punktów z obwodu. Gdyby punktowały inne koszykarki, a nie tylko Tina, wynik byłby zupełnie inny. 10 punktów pozostałej części drużyny pokazuje, że nie był to dobry mecz - komentuje skrzydłowa Białej Gwiazdy.
Awans do Final Eight był na wyciągnięcie ręki, jednak nie oznacza to, że teraz jest już niemożliwy do wywalczenia. Już w środę w Bourges odbędzie się trzeci, decydujący mecz.
- Trzeba wyciągnąć pozytywne aspekty z pierwszego meczu w Bourges odnośnie naszej gry w ataku. Wiadomo, że łatwiej gra się w domu, ale my mamy swoje szanse. Wygrałyśmy już na trudnym tym terenie i mam nadzieję, że i tym razem będzie podobnie - kończy Mieloszyńska.