Trefl Sopot w ostatnim czasie jest jak dobrze pracujący walec, który rozjeżdża każdą napotkaną przeszkodę. Podopieczni Mariusza Niedbalskiego licząc mecze w Pucharze Polski wygrali cztery mecze z rzędu. Na swoim rozkładzie mają m.in. Anwil Włocławek, AZS Koszalin oraz PGE Turów Zgorzelec. Sopocianie liczą, że uda im się podtrzymać tę zwycięską passę także w sobotę, kiedy zmierzą się na własnym parkiecie z Asseco Prokomem Gdynia.
To spotkanie będzie ważne dla Trefla z dwóch powodów. Po pierwsze, sopocianie chcą zrewanżować się gdynianom za porażkę w pierwszej części sezonu. Po drugie, ten mecz będzie elektryzował kibiców z racji osoby Przemysława Zamojskiego, który w grudniu zamienił Trefl Sopot na Asseco Prokom Gdynia.
Wydawało się, że odejście Zamojskiego sprawi, że Trefl będzie zmuszony sięgnąć po nowego zawodnika obwodowego. Tymczasem trio Michalak-Dąbrowski-Waczyński jak na razie radzi sobie bardzo dobrze i niewykluczone, że po prostu działacze nie zdecydują się kogoś zakontraktować, żeby nie rozbijać dobrze "pracującej maszyny". Szczególnie Adam Waczyński udowadnia, że z nawiązką może zastąpić Zamojskiego. Postanowiliśmy dowiedzieć się u źródła, jak wygląda sprawa z ewentualnymi wzmocnieniami.
- Mam świadomość naszych niedoskonałości i braków. Musimy spotkać się z całym zarządem i zobaczyć, jak wygląda nasza sytuacja finansowa i ewentualnie wtedy będziemy podejmować jakieś decyzje - mówi Tomasz Kwiatkowski, dyrektor sportowy Trefla Sopot.
- Od przybytku głowa nie boli - tak na pytanie o ewentualne wzmocnienia odpowiada trener Mariusz Niedbalski.
Działacze Trefla Sopot nie muszą zbytnio spieszyć się ze wzmocnieniami, ponieważ okienko transferowe jest otwarte jeszcze przez jakiś czas.