- Przede wszystkim mamy złość na siebie, że tak zagraliśmy pierwszą połowę. W drugiej było lepiej, ale niestety nie udało się zwyciężyć. Ogólnie zagraliśmy słabo. Trzeba przyznać Rosie, że miała bardzo dobry mecz - powiedział po sobotnim przegranym spotkaniu kapitan zielonogórskiego Stelmetu, Kamil Chanas.
Czy wpływ na drużynę miało to, że grała ona z ostatnią ekipą w tabeli? - Nie. Po tym, co się ostatnio działo każdy chciał się pokazać z jak najlepszej strony żeby nie było sytuacji, że wszyscy będą szukać przyczyny tego co się dzieje. Każdy chciał to bardzo wygrać. Tym bardziej jest to przykra sprawa przegrać przy tak wspaniałej publiczności. Będziemy chcieli się jak najszybciej zrehabilitować - zapewnił zawodnik.
Przypuszcza się, iż to ostatnie sytuacje w klubie, w zespole mogły być kluczowe w postawie miejscowych w sobotnim spotkaniu. - Nie siedzę w głowach wszystkich zawodników, ale na mnie to nie miało żadnego wpływu. Każdy z nas w jakiś sposób to przeżył, ale jesteśmy profesjonalistami. Gdybyśmy mieli tak przejmować się wszystkim, na przykład tym, że papież abdykował, to nikt nie grałby w koszykówkę. Teraz jesteśmy w każdym meczu jako faworyt. Drużyny przeciwne oglądają nasze spotkania w pucharze i widzą jak wygraliśmy z Kazaniem czy z Kubaniem. Każdy myśli wtedy, że chciałby z nami wygrać. To jest taka rywalizacja, którą każdy chce wygrać. My musimy wytrzymać to i nie pozwolić, by zdarzały się takie wpadki - zakończył.
Kamil głowa do góry i do przodu! Teraz pokaż, że jesteś prawdziwym kapitanem!