Filip Dylewicz: Przegraliśmy w prawie każdy elemencie gry

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Trefl Sopot dość niespodziewanie przegrał w Tarnobrzegu z miejscowym Jeziorem różnicą czternastu oczek. Gospodarze górowali nad wicemistrzem Polski w każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła.

Sopocianie jechali do Tarnobrzega po zwycięstwo, które przy wygranej Stelmetu Zielona Góra dałoby im pierwsze miejsce po rundzie zasadniczej. Trefl nie spełnił jednak najważniejszego warunku, czyli własnej wygranej. - Wszystkie porażki są przykre. Ta była dla nas najbardziej dotkliwa. Chcieliśmy zająć pierwsze miejsce po rundzie zasadniczej. Niestety nie udało się nam to. Siarka zagrała agresywniej i skuteczniej od nas i odnieśli zasłużone zwycięstwo - powiedział skrzydłowy Trefla Filip Dylewicz. Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas. Trefl zdawał sobie sprawę, że wygrać w Tarnobrzegu wcale nie będzie łatwo, bowiem w hali Jezioroców przegrywał już m.in. Stelmet, a wcale łatwo nie było innym potentatom ligi. - Siarka nam nie leży. Uwidoczniło się to teraz w Tarnobrzegu. Cieszy jednak to, że prawdopodobnie już się z nimi nie zmierzymy, aczkolwiek mogą jeszcze awansować do najlepszej ósemki. Przegraliśmy tę potyczkę na własne życzenie. Rywale narzucili nam ich rytm i styl gry. Zagrali skutecznie, agresywnie i wykorzystali nasze potknięcia w defensywie - dodał. Sopocianie nie grali swojej koszykówki w piątkowym spotkaniu. Dodatkowo mieli przewagę wzrostu pod koszem i nie wykorzystali tego przegrywając dość niespodziewanie walkę na tablicach. - Opieramy swoją grę na rzutach za trzy punkty. Nie raz jednak brakuje tej skuteczności. Mamy wtedy spory problem. To było widać właśnie w meczu z Jeziorem. Mieliśmy sporo otwartych pozycji, ale piłka nie chciała wpadać. Dodatkowo przegraliśmy praktycznie w każdym elemencie w pojedynkach jeden na jeden, w zbiórkach, przechwytach, w skuteczności. Wszystko to się skumulowało i przegraliśmy znacząco. To nie wyglądało najlepiej - kontynuuje Dylewicz. Mecz w Tarnobrzegu mógł się podobać. Było sporo ciekawych akcji, dużo celnych rzutów. Gospodarze mieli prawie 55 proc. skuteczność, a rywale kilka proc. mniej. - Dawid Przybyszewski rozegrał dobre zawody, klasycznie i Kuba Dłoniak. Każdy z rywali coś wnosił do gry. Ciężko było nam zatrzymać grę jeden na jeden. Nie leżą nam takie zespoły, które preferują właśnie pojedynki indywidualne, a nie taką poukładaną grę - stwierdził skrzydłowy Trefla. Dylewicz miał sporo pracy w tym spotkaniu bowiem w obronie musiał walczyć z szybkim i dynamicznym Xavierem Alexandrem. Skrzydłowy Trefla miał z tym spory problem. - Udowodnił, że jest niewygodnym graczem. Predyspozycje fizyczne ma na pozycję numer 3, a grał na czwórce. Jest to dobry atleta, znakomicie biega, skacze. Po raz kolejny zagrał dobre zawody - zakończył Filip Dylewicz.

Źródło artykułu: