Zmęczenie nie może być wymówką - rozmowa z Davidem Jacksonem, zawodnikiem PGE Turowa Zgorzelec

- Dalekie podróże w lidze VTB dawały nam w kość, ale to nie może być usprawiedliwieniem naszych porażek, bo w Europie każdy tak gra, co trzy dni - mówi David Jackson z PGE Turowa.

Karol Wasiek
Karol Wasiek

Karol Wasiek: Jak ocenisz występy PGE Turowa Zgorzelec w sezonie regularnym?

David Jackson: Uważam, że zaprezentowaliśmy się całkiem przyzwoicie. Dobrze weszliśmy w sezon i później kontynuowaliśmy tę dobrą grę. Bardzo się cieszę, że zakończyliśmy tę część sezonu na pierwszym miejscu.

7 porażek na waszym koncie. To dobry wynik?

- Nie jestem usatysfakcjonowany z tego wyniku. Uważam, że mogliśmy w kilku spotkaniach zrobić nieco lepszą robotę i mieć na swoim koncie mniej tych porażek. Jednakże powtarzam, że cieszę się z pierwszego miejsca po sezonie zasadniczym.

Ostatnio wiele ludzi z waszej drużyny mówi o zmęczeniu, które was dotknęło. Faktycznie daje się ono we znaki?

- Uwierz mi, że to zmęczenie jest odczuwalne. W wielu spotkaniach musieliśmy sobie radzić bez kluczowych zawodników, którzy leczyli kontuzje. Dalekie podróże w lidze VTB dawały nam w kość, ale to nie może być usprawiedliwieniem naszych porażek, bo w Europie każdy tak gra, co trzy dni. Będziemy gotowi do walki w najważniejszej części sezonu.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Ostatnie spotkanie sezonu regularnego ze Stelmetem Zielona Góra było niezwykle zacięte. Przypominasz sobie w swojej karierze podobny mecz, w którym było tyle emocji?

- To prawda, że ostatnie spotkanie przeciwko Stelmetowi było po prostu szalone. Uwielbiam takie spotkania, w których jest wiele emocji. Bardzo dobrze czuję się w takich pojedynkach. Podczas trzyletniego pobytu w Polsce rozegrałem wiele emocjonujących spotkań, z których raz wychodziłem zwycięsko, a raz jako przegrany. Za takie mecze uwielbiam koszykówkę i kocham to, co robię. To także jest przyczyna tego, że na trybunach pojawia się coraz więcej kibiców. W tak wyrównanych pojedynkach wszystko jest możliwe, dlatego wszystkich tak to ekscytuje.

Praktycznie kilka godzin po spotkaniu ze Stelmetem musieliście udać się w daleką podróż do Sankt Petersburga. Wasz terminarz przypomina nieco ligę NBA, w której drużyny też grają co dwa, trzy dni w miejscach oddalonych od siebie o kilkaset kilometrów.

- Prawdę mówiąc w tym sezonie rozegrałem najwięcej spotkań w swojej karierze podczas jednego roku. Zliczając mecze przedsezonowe to wychodzi około 55 pojedynków! To szalona liczba! Faktycznie jesteśmy trochę jak drużyny z NBA, coś jest w tym porównaniu (śmiech).

Która drużyna będzie najgroźniejsza w polskiej lidze?

- Nie chcę wymieniać nazw poszczególnych drużyn, ale uważam, że najgroźniejsza będzie ta, która wygra najwięcej spotkań u siebie oraz na wyjeździe. Najważniejsza jest stabilność formy.

Waszym pierwszym przeciwnikiem będzie Trefl Sopot. Podczas trzyletniego pobytu rywalizowałeś z tą drużyną bardzo często. Znacie się "jak łyse konie", nieprawdaż?

- Jesteśmy przygotowani na to spotkanie. Podczas mojego pobytu w Polsce rozegrałem ponad 20 meczów przeciwko Treflowi i znam tę ekipę na wylot. To będzie na pewno bardzo trudne spotkanie, ale jeśli zagramy to, co potrafimy, wówczas odniesiemy zwycięstwo. Najważniejsze jest grać swoje.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×