Przed meczami w Kutnie wydawało się, że pojedynki AZS-u WSGK Polfarmex ze Spójnią Stargard Szczeciński dostarczą wielu emocji. W rzeczywistości jednak dwa wysokie zwycięstwa odnieśli gospodarze. Niewątpliwie włożyli oni wiele sił. Najwięcej tercet liderów Akademików, który dopiero w ostatnich sekundach obu spotkań mógł odpocząć. Efekt jest jednak imponujący. AZS wygrał 69:55 i 77:63. Drugi pojedynek lepiej zaczęli stargardzianie, a pierwszy przez trzy kwarty był zupełnie jednostronnym widowiskiem. Przyjezdni rozmiary porażek częściowo zmniejszali w czwartych kwartach spotkań. W sobotę odrobili dwanaście oczek, a w niedzielę sześć, lecz biorąc pod uwagę różnicę pomiędzy największym prowadzeniem AZS-u a końcowym rezultatem, niewiele się zmieniło.
Trzecia ekipa rundy zasadniczej I ligi jest zatem zdecydowanym faworytem również rewanżowych spotkań. Radość po niedzielnym zwycięstwie nie przesłoniła jednak kutnowskim koszykarzom końcowego celu, czyli awansu do półfinału. - Nie zapominajmy, że rywalizacja toczy się do trzech zwycięstw. Hala Spójni jest dla nich twierdzą. Bardzo cieszą te dwa zwycięstwa, bo obroniliśmy przewagę własnego parkietu. Bardzo bym sobie życzył, żebyśmy zamknęli tą rywalizację w trzech meczach. To są Play-offy. Dyspozycja dnia może zadecydować o kolejnym meczu, ale mam nadzieję, że jednak uda nam się zwycięsko wyjść z tego ćwierćfinału - przyznał Krzysztof Jakóbczyk. Wtórował mu trener, Jarosław Krysiewicz. - Spójnia potrafi grać w basket. Musimy jechać do Stargardu mocno skoncentrowani. Play-offy to taka dziwna gra, że każdy mecz może być inny. Musimy się przygotować od strony taktycznej tak, jak do pierwszych dwóch spotkań. Dla nas zakończenie serii w trzech meczach byłoby idealną sytuacją - stwierdził w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Co muszą, zatem zrobić stargardzianie, by nawiązać walkę? Teoretycznie zadanie wydaje się dość proste. W znacznym stopniu o grze AZS-u decyduje postawa trzech liderów. Jakóbczyk, Dawid Bręk i Jakub Dłuski w dwóch pierwszych meczach zdobyli średnio odpowiednio 19, 16 i 15 punktów. Dokładna analiza nie pozostawia złudzeń. To blisko 70 proc. dorobku całej drużyny. O ile zdobycze Bręka, który i tak dawał wiele drużynie kreując grę znacznie się od siebie różniły, to Jakóbczyk i Dłuski regularnie męczą rywali z Pomorza Zachodniego, co pokazały mecze z sezonu zasadniczego. Jak zapewniał jednak trener Krysiewicz wiele w ataku swojej drużynie mogą dać też inni gracze: Wojciech Glabas, Szymon Rduch, czy Grzegorz Małecki.
Wielkie problemy z agresywną obroną rywala miała za to Spójnia. Wystarczy wspomnieć, że trzech najlepszych strzelców w Play-off uzbierało średnio 27 oczek. Adam Parzych, Arkadiusz Soczewski i Hubert Pabian. To oni stanowili największe zagrożenie dla rywali, lecz z trudem zbliżali się do dwucyfrowej liczby punktów. Jeszcze słabiej wypadł Tomasz Stępień, a to od niego wielokrotnie zależały losy meczu. Jeśli czołowi gracze Spójni w swojej hali zagrają lepiej, to z pewnością pojedynek zyska na atrakcyjności.
Jeśli Akademicy wygrają w sobotę lub niedzielę to osiągną dla klubu historyczny półfinał. A sukces będzie dla nich pierwszym odniesionym w Stargardzie Szczecińskim. Dwa wcześniejsze wyjazdy kończyły się emocjonującymi, lecz nieudanymi pościgami. Czy teraz pomoże liczna grupa kibiców, która zapowiada swój przyjazd? Niewątpliwie w Kutnie byli oni szóstym zawodnikiem swojej drużyny, choć i Spójnia mogła liczyć na gorący doping. - Są fajnie zorganizowani. To zespół przyjezdnych graczy, ale mają bardzo mocne wsparcie miejscowych kibiców. Jest świetna atmosfera - pochwalił kibiców rywali trener Spójni, Ireneusz Purwiniecki.
Sobotni pojedynek rozpocznie się o godz. 17:00. Jeśli wygra Spójnia, to niedzielny mecz zaplanowano dokładnie na tą samą porę.