Mateusz Zborowski: Marcin za wami pierwszy mecz finałowej serii i gdyby nie to, że graliście w 7 zawodników wynik mógłby być zgoła odmienny...?
Marcin Salamonik:
Ciężko teraz spekulować co by było gdyby... Jest nas siedmiu i nie ma co płakać z tego powodu tylko trzeba się skupić na walce i jak najlepszej grze. Na pewno brakuje zawodników do rotacji, a jeszcze jak dochodzą problemy z faulami tak jak wczoraj to mamy problem.
Brak rozgrywających w meczach o takiej intensywności to chyba kluczowy element, bez którego ciężko walczyć jak równy z równym z taką ekipą jak Śląsk?
- Brakuje nam klasowej jedynki i to widać na parkiecie. Musieliśmy z tego powodu zmienić nasz styl gry. Śląsk bardzo dobrze przygotował się na taka ewentualność. Bronią bardzo agresywnie, często wręcz na pograniczu faulu na co mogą sobie pozwolić dzięki szerokiej kadrze i częstej rotacji w składzie.
Zaskoczyła was czymś ekipa z Wrocławia?
- Szczerze to niczym nas nie zaskoczyli. Zagrali tak, jak się tego spodziewaliśmy. Dobrze się przygotowaliśmy do finałowych spotkań i naprawdę niewiele zabrakło żebyśmy to my wygrali pierwszy mecz.
Siódme miejsce po sezonie zasadniczym chyba zgubiło ekipę z Kutna, którą odprawiliście z kwitkiem i teraz walczycie o PLK?
- Równie dobrze mogliśmy skończyć ligę na 3 czy 4 miejscu. Jestem pewien, że zespół z Kutna nie podchodził do spotkań z nami z przekonaniem, że skoro zakończyliśmy sezon na siódmym miejscu to będzie szybko, łatwo i przyjemnie. Zagraliśmy zarówno z nimi jak i z Dąbrową bardzo dobre spotkania i dlatego wygraliśmy i gramy ze Śląskiem w finale.
Wybiegacie myślami, jak to by było gdyby Krosno weszło do PLK?
- Nie, nic takiego nie ma miejsca. Na dzień dzisiejszy skupiamy się na każdym najbliższym meczu. Tematu PLK nie ma w ogóle.
Ciebie chyba można określić specjalistą od awansów, bo dwukrotnie już miałeś okazję wchodzić z I ligi do Ekstraklasy?
- Żadnym specjalistą nie jestem (śmiech). Do tej pory dwa razy udało mi się wywalczyć awans i były to niezapomniane chwile, szczególnie z ŁKS-em Łódź i nie mam nic przeciwko żeby przeżyć takie chwile jeszcze kilka razy.
Macie jakiś specjalny plan na zespół z Wrocławia?
- Plan jest taki żeby wychodzić i grać na 200 procent zaangażowania. Wiemy, że tylko bijąc się o każdą piłkę jesteśmy w stanie grać z nimi o zwycięstwo. Jeżeli odpuścimy choć na chwilę, skończy się to wysoką porażką.
Przed wami drugi mecz. Uda się wyrównać stan rywalizacji i wrócić do Krosna w dobrych humorach?
- Zrobimy co w naszej mocy żeby tak się stało. To po stronie Śląska jest presja i to oni muszą wygrać, a my możemy sprawić niespodziankę. Nie chcemy żeby ta seria skończyła się po 3 spotkaniach, a nawet nie mam nic przeciwko żeby o awansie decydował piąty mecz.