Karol Wasiek: Nie da się ukryć, że koszykarze Trefla Sopot byli jednym z kandydatów do zdobycia mistrzowskiego tytułu, a tymczasem sprawili niemiłą niespodziankę kibicom, jak i działaczom klubu.
Kazimierz Wierzbicki: Murowanym faworytem do tytułu mistrzowskiego na pewno nie byliśmy. Zwłaszcza te apetyty urosły w momencie, kiedy zdobyliśmy Superpuchar oraz Puchar Polski. Spójrzmy na składy innych drużyn - patrząc na zestawienie personalne Stelmetu Zielona Góra, wydaje się to być murowany kandydat do zdobycia tytułu mistrza Polski. Przebija składem pozostałe drużyny. Nasz zespół był bardzo waleczny, był ustawiony typowo pod defensywę. Większość graczy to byli zawodnicy obrony, a nie ataku. Było to podyktowane warunkami ekonomicznymi. Nie da się ukryć, że zawodnicy obronni są troszeczkę tańsi, a my mieliśmy naprawdę mały budżet. Patrząc tylko na same budżety to piąte miejsce jest sukcesem. To nie zaspakaja jednak naszych ambicji. Typowymi strzelcami byli Filip Dylewicz oraz Adam Waczyński. Oni dużo punktów rzucali i naprawdę dobrze to robili.
Spodziewał się pan tak czarnego scenariusza?
- Byłem przekonany, że pokonamy AZS Koszalin i przejdziemy dalej. Są jakieś przyczyny tej porażki. Zrobiliśmy gdzieś błędy, mimo bardzo dobrej pracy trenera Niedbalskiego, którego bardzo cenię. Zabrakło gdzieś koncentracji w najważniejszych momentach gry.
Jest szansa na to, żeby Mariusz Niedbalski nadal pracował jako pierwszy trener?
- Rozmawiamy z trenerem Niedbalskim. Bardzo cenię trenera Niedbalskiego, który w mojej ocenie za kilka lat będzie jednym z najlepszych polskich trenerów. Bardzo chciałbym, żeby u nas został, ale decyzja nie została jeszcze podjęta. Podejmiemy ją wkrótce.
Co z Filipem Dylewiczem? On zostanie w drużynie?
- Skończył mu się kontrakt i będziemy rozmawiać o nowych warunkach. Zrobimy wszystko, żeby został w naszym zespole. Aczkolwiek Filip jest w tym momencie wolnym zawodnikiem i ma prawo wyboru.
Jak pan ocenia postawę drużyny w EuroCupie?
- W EuroCupie było wyraźnie widać, że nie mamy prostu wielkich indywidualności i to była przyczyna naszych porażek. Aby grać na takim poziomie to trzeba mieć po prostu stabilny zespół. Tego nam wszystkiego zabrakło.
Jakiego Trefla będziemy oglądać w przyszłym sezonie?
- Zbieramy budżet i na tym się koncentrujemy. Pracujemy bardzo mocno nad budżetem. Dopiero po zamknięciu tego etapu, będziemy konstruować drużynę. Jeżeli nie będziemy mieli dużych środków to będziemy grali własną młodzieżą, którzy będą uzupełnieni kilkoma doświadczonymi zawodnikami. Wówczas nie odegramy jakieś znaczącej roli w polskiej lidze, ale będziemy wówczas budowali na przyszłość. Jeżeli będzie więcej środków to zbudujemy zespół, który powalczy o medale. Wszystko jest kwestią wysokości budżetu. Nie da się ukryć, że warunki są coraz trudniejsze. Minie jednak kryzys i wszystko powinno wrócić do normy.
Sponsorzy "pogrozili paluszkiem" z racji tego, że odpadliście już w ćwierćfinale?
- Nie, absolutnie nie. Bardzo dobrze nam współpracuje z Lotosem, który ma politykę długofalową. Investgas jest taką firmą, że decyzje o środkach finansowych podejmowane są w PGNIG SA.
Najlepszym układem dla Trójmiasto byłyby jeden klub, czy nadal trzy?
- Uważam, że najlepszym rozwiązaniem byłby powrót do jednego klubu. Jednakże sama formuła łączenia, czy scalania tych klubów byłaby bardzo trudna. Jest to raczej niemożliwe na tę chwilę.