Drużyny ze Zgorzelca i Zielonej Góry szybko zapewniły sobie awans do finału Tauron Basket Ligi. Stelmet w zaledwie trzech spotkaniach odprawił z kwitkiem AZS Koszalin. Nieco więcej, bo czterech meczów na wyeliminowanie Anwilu Włocławek potrzebował PGE Turów. Do rozpoczęcia rywalizacji dwóch najlepszych zespołów tego sezonu pozostało jeszcze trochę czasu, ale z każdym dniem atmosfera staje się coraz bardziej gorąca.
Jakub Zalewski nie ma wątpliwości: - Finał zapowiada się bardzo ciekawie. Rzucający Rosy zdaje sobie sprawę z siły i porównywalnego poziomu obu ekip. - Wydaje mi się, że będzie to bardzo wyrównana konfrontacja, zresztą pojedynki w lidze to pokazały - podkreśla radomianin.
Zawodnikowi ciężko wskazać faworyta w walce o złote medale polskiej ligi. Daleki jest od przepowiadania końcowego rezultatu. - Szanse na zwycięstwo oceniam 50 na 50 - mówi. Zmuszony do wytypowania wyniku, po dłuższej chwili odpowiada: - Jednak jak mam typować, to 4:2 wygra Turów.
Zalewskiemu nie wydaje się, aby w całej rywalizacji któryś z zawodników zdecydowanie wyróżniał się na tle pozostałych. - Nie będzie jednego lidera tych finałów - zaznacza. Nie jest w swej opinii odosobniony. Podobne zdanie wypowiada Marek Łukomski. - Obie drużyny mają na tyle zbilansowane składy, że w każdym meczu inny gracz może wziąć na siebie ciężar zdobywania punktów - zwraca uwagę.
- Weźmy np. ostatnie starcie półfinałowe pomiędzy Turowem a Anwilem. Świetnie spisał się Ivan Opacak, zdobywca dwudziestu czterech "oczek". Jeżeli jednak spojrzymy w jego statystyki z całego sezonu, notował średnio kilka punktów, tak samo jak jego pozostali koledzy. To jest siłą zespołu ze Zgorzelca - kończy drugi trener Rosy.