Michał Fałkowski: Jaki był ten sezon dla ciebie? Medal to zawsze sukces, ale gdy przegrywa się w finale 0-4...
Djordje Micić: Misja nie została zakończona, to na pewno. Nie zrobiliśmy tego, o czym marzyliśmy, czego chcieliśmy i na co pracowaliśmy cały sezon. Srebrny medal i wicemistrzostwo to jednak bardzo duży sukces dla PGE Turowa i dla Zgorzelca. W poprzednim sezonie drużyna zajęła przecież czwarte miejsce.
Nikt nie oczekiwał, że możecie przegrać finał ze Stelmetem bez odniesienia żadnego zwycięstwa. Wiesz ile razy "sweep" miał miejsce odkąd finał gra się w Polsce do czterech wygranych?
- Nie mam pojęcia.
Dwa razy od 1994 roku...
- Cóż, nie jest to zatem powód do dumy, ale ja jednak twierdzę, że to srebro jest mimo wszystko pięknym zwieńczeniem całego sezonu. Gdy patrzę wstecz na to, co zrobiliśmy, ile wysiłku włożyliśmy w te ostatnie kilka miesięcy, to jednak uważam, że nie mamy powodów do zmartwień. Oczywiście, finał przegraliśmy, ale daliśmy z siebie naprawdę wszystko. Stelmet po prostu okazał się lepszy. Ponadto, chciałbym zauważyć, że przed sezonem nikt nie widział nas w roli finalisty.
Zgodzisz się z powszechnym stwierdzeniem, że forma PGE Turowa przyszła zbyt wcześnie? Najlepsza swoją koszykówkę graliście w fazie szóstek. Gdzieś popełniono błąd?
- Nie jest łatwo utrzymać dobrą formę przez cały sezon. Na pewno w finale play-off nie mieliśmy takiego rytmu, w jakim graliśmy wcześniej i to było zdecydowanie widać. Gdybyśmy byli w swojej optymalnej formie Stelmet nie wygrałby 4-0. Tego jednak się nie dowiemy.
[b]
Jesteś zadowolony ze swojej postawy w finale i w całym sezonie?[/b]
- W finale nie do końca. Jak już powiedzieliśmy, jako zespół nie graliśmy swojej najlepszej koszykówki, więc również jako zawodnicy indywidualnie nie wypadliśmy najlepiej. Ale w całym sezonie? Tak, uważam, że nie grałem źle.
To twój drugi sezon w Polsce, ale pierwszy z medalem. Rozumiem, że nie żałujesz decyzji podjętej kilka miesięcy temu?
- Oczywiście, że nie. Dokonałem dobrego wyboru, a w Turowie udało nam się zbudować grupkę bardzo fajnych ludzi, którzy lubili ze sobą grać na parkiecie, ale również przebywać poza nim. W Poznaniu niestety nie miałem szans na grę o najwyższe cele.
Polska staje się w jakiś sposób krajem dla ciebie specjalnym? Ostatnio na swoim profilu na Facebooku umieściłeś zdjęcie srebrnego medalu na tle polskiej flagi...
- Dobrze się tutaj czuję, dobrze odnalazłem się w nowym otoczeniu kilkanaście miesięcy temu, a teraz tylko to kontynuuję. Wcześniej grałem na Cyprze i w Niemczech, ale tam jakoś nie mogłem się odnaleźć. Z Polski na pewno zachowam świetne wspomnienia, tym lepsze, że okraszone srebrnym medalem.
Mówisz tak, jakbyś miał tutaj już więcej nie grać.
- Nikt nie zna przyszłości.
Ale chyba wiesz czy chciałbyś zostać w Zgorzelcu?
- Ja mogę chcieć, ale żeby była pełnia szczęścia, chcieć muszą dwie strony. Na razie jestem wolnym agentem, a z Turowem nie wiąże mnie już żadna umowa. Zobaczymy co przyniesie przyszłość, na pewno chciałbym zostać w Zgorzelcu i być może tak się stanie. Ale być może jednak będę musiał poszukać sobie nowego klubu i na pewno nie będę wówczas narzekał. Na razie jednak chcę zapomnieć o koszykówce przez kilka najbliższych tygodni. Zamierzam wrócić do rodziców, do brata, przyjaciół i... w ogóle nie oglądać piłki. Myślę, że nam wszystkim z Turowa należą się solidne wakacje.