Karol Wasiek: To chyba był najdziwniejszy sezon w twojej dotychczasowej karierze?
Rasid Mahalbasić: (śmiech). Coś w tym jest. Mieliśmy sporo pecha, bo wiele nieszczęść spadło na tę drużynę. Wycofał się właściciel, później zabrakło pieniędzy na najlepszych zawodników. Ostatecznie dwóch odeszło od nas - Łukasz Koszarek oraz Adam Hrycaniuk. Nie ma co ukrywać, że ich wsparcia zabrakło pod koniec sezonu. Aczkolwiek walczyliśmy twardo do samego końca i nikt nie może powiedzieć, że się nie staraliśmy.
Wielokrotnie powtarzałeś, że jesteście drużyną mistrzowską. Uważasz, że w pełnym składzie sięgnęlibyście po tytuł?
- Zdecydowanie! Do Polski przychodziłem z myślą, że zdobędę mistrzostwo Polski. Nie będę tego ukrywał. Uważam, że w pełnym składzie bylibyśmy zagrożeniem dla każdej ekipy. Powiem więcej, czuję, że byłem w najlepszej ekipie w Polsce, ale na naszej drodze stanęły kłopoty organizacyjne.
No właśnie. Jak wspominasz ten okres, w których zespół znalazł się w tak wielkich kłopotach organizacyjnych?
- Nie chcę o tym mówić, bo teraz nie ma to sensu. Musieliśmy sobie radzić z wieloma problemami, ale uważam, że do końca walczyliśmy o zwycięstwa. Nie poddaliśmy się, nie było takich momentów, że stanęliśmy i nagle położyliśmy się na parkiet. Byliśmy drużyną wojowników.
Mimo tych kłopotów, wydaję mi się, że jesteś zadowolony ze swojej decyzji, którą podjąłeś. Mam rację?
- To była wspaniała decyzja w mojej karierze. Absolutnie nie żałuję tego, że przyszedłem do Gdyni. Dużo się tutaj nauczyłem pod wodzą sztabu szkoleniowego. Indywidualne zajęcia z Andrzejem Adamkiem wiele mi dały. Poprawiłem się w wielu elementach koszykarskiego rzemiosła. To była super decyzja!
Jeszcze jakieś pozytywy dostrzegasz?
- Oczywiście. Mało kto o tym mówi, ale ja chcę wspomnieć o niesamowitych gdyńskich kibicach, którzy wspierali nas przez cały czas. Ani razu się od nas nie odwrócili. Warto o tym mówić, bo to godne podkreślenia.
Jakie jest twoje zdanie o polskiej lidze?
- To bardzo interesujące rozgrywki. Wiele drużyn reprezentowało wysoki poziom. Zawodnicy, którzy trafiają do Polski nie są przypadkowi. Dużo się nauczyłem w rywalizacji z tymi zawodnikami.
Który zawodników sprawił najwięcej problemów?
- Trudno tak wskazać jednego gracza, ale szczególnie ciężko grało mi się przeciwko Yemiemu Gadri-Nicholsonowi z Energi Czarnych Słupsk.
Jest szansa, że powrócisz do Polski?
- W tej chwili koncentruję się na przygotowaniach do ligi letniej. Mam prywatne sesje, które mają mnie dobrze przygotować do tych rozgrywek. Na początku lipca wystąpię w Orlando w ekipie Utah Jazz. A co do powrotu do Polski, to wszystko jest kwestią otwartą. Może nawet przyjdzie kiedyś taki dzień, że znów wrócę do Asseco Prokomu.
Czym będziesz się kierował przy wyborze nowego klubu?
- Na pewno nie pieniędzmi. To nie będzie główna determinanta mojego wyboru. Liczy się dla mnie przede wszystkim rola, którą będę odgrywał w zespole. Chcę trafić do takiego zespołu, w którym będę coś znaczył. To jest najważniejsze.