Początek pierwszej kwarty należał bez wątpienia do Macieja Raczyńskiego, który w przeciągu trzech minut zdobył 9 punktów. W tym czasie wśród jarosławian brylował Marek Miszczuk, trafiając zza linii 6,25 i spod kosza. Kolejne minuty upływały w ferworze walki kosz za kosz. Dopiero w 7. minucie spotkania zawodnikom z Jarosławia udało się odskoczyć na 7 "oczek". W końcówce tej odsłony dobrą zmianę wałbrzyszanom dał, przymierzany przed sezonem do Znicza, Adam Waczyński i przewaga gospodarzy zmalała do 5 punktów (29:24).
Kolejna część meczu zaczęła się od agresywniejszej obrony przyjezdnych i skuteczniejszej gry w ataku. Ten stan rzeczy spowodował iż w przeciągu 6 minut tej kwarty podopieczni Jerzego Chudeusza doprowadzili do remisu po celnej "trójce" Tomasza Zabłockiego (39:39). Niestety na nic więcej gości w tym dniu nie było stać. Szybko tym samym odpowiedział Tomasz Celej i Znicz ponownie wyszedł na prowadzenie. W kolejnej akcji Mateusz Bierwagen nie trafił dwóch rzutów osobistych, a w odwecie Miszczuk dołożył do puli Znicza kolejne dwa punkty i jarosławianie prowadzili już ośmioma punktami. Ciężar gry po stronie gości wziął na siebie doświadczony Zabłocki i trafił z dystansu za trzy punkty. Na odpowiedz miejscowych nie trzeba było długo czekać. Znów swoją wysoka klasę pokazał Celej i znów dwukrotnie trafił zza łuku, wyprowadzając swój team na najwyższe - 11-punktowe prowadzenie (53:42). Tuż przed końcem drugiej kwarty dwa punkty zdobył Marcus Carr i drużyna z Wałbrzycha schodziła na długą przerwę ze strata 9 punktów.
Po przerwie obie ekipy grały bardzo nieskuteczny i zarazem brzydki basket. Jednak chaosie panującym na parkiecie lepiej odnaleźli się zawodnicy z Wałbrzycha, którzy małymi kroczkami zbliżali się do swojego przeciwnika. Trener Stanisław Gierczak nie czekał długo i poprosił o przerwę. Po niej drużyna znad Sanu zaczęła bronić strefą i, jak się później okazało, było to bardzo dobre posunięcie szkoleniowca Znicza. Dzięki tej obronie miejscowi ponownie wrócili na wysoki poziom i po raz kolejny "odjechali" gościom na wiarę bezpieczny dystans 64:56.
Ostania część meczu zwiastowała pogoń Górnika za przeciwnikiem i tak też było. Od samego początku z wielkim animuszem do gry przystąpił Raczyński, który celna "trójką" dał sygnał do ataku. Wspomogli go koledzy i goście niebezpiecznie zbliżyli się do miejscowych, po 5 minutach gry tracąc do Znicza już tylko 2 "oczka" (70:68). Trener Gierczak, widząc niefrasobliwość w rozgrywaniu akcji Branduna Hughesa, zdecydował się zastąpić go Marcinem Ecką, dla którego był to debiut na ekstraklasowych parkietach. Jak się okazało był to swoisty strzał w dziesiątkę. Ecka dwukrotnie sam "wjechał" pod kosz i kolejne dwa punkty dorzucił z linii rzutów wolnych. Od tego momentu przyjezdni zdecydowali się na heroiczne ataki, które miały zniwelować przewagę rywali. Na nic się to jednak zdało, gdyż beniaminek z Jarosławia nie dał sobie już wydrzeć upragnionej wygranej.
Sokołów Znicz Jarosław - Victoria Górnik Wałbrzych 87:80 (29:24, 24:20, 11:12, 23:24)
Znicz: G.Reynolds 23 (1), T.Celej 20 (4), M.Miszczuk 11 (1), G.Kukiełka 11, M.Ecka 9, B.Hughes 5, K.Nowak 3, T.Fortuna 3 (1), A.Mikołajko 2.
Górnik: M.Raczyński 22 (3), D.Argrett 14, A.Waczyński 13 (1), T.Zabłocki 10 (2), R.Glapiński 9 (1), M.Carr 8, K.Ercegović 4, M.Bierwagen 0, B.Józefowicz 0.