WNBA: Emocje w Chicago. Spacerek Phoenix

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W nocy z niedzieli na poniedziałek za Oceanem odbyło się aż pięć spotkań elitarnej ligi WNBA. Najwyższe zwycięstwo odniosło Phoenix Mercury.

Dowodzony m in. przez byłą wiślaczkę Candice Dupree, zespół bez specjalnych problemów pokonał Tulsę Shock, udowadniając, że słusznie legitymuje się lepszym bilansem triumfów i potknięć.

Na wynik ogromny wpływ miała druga kwarta, kiedy spektakl przybrał wręcz jednostronny wymiar. Przyjezdne w trakcie owych dziesięciu minut uzyskały zaledwie cztery "oczka", podczas gdy przeciwniczki zaaplikowały dwadzieścia dwa.

Potem faworytki miejscowej publiczności jedynie kontrolowały boiskowe wydarzenia.

Dla przegranych trzy punkty zdobyła Nicole Powell.

Phoenix Mercury - Tulsa Shock 77:56 (18:12, 22:4, 16:21, 21:19)

Chwile radości przeżyli także fani Washington Mystics. Ich ulubienice odprawiły z kwitkiem Connecticut Sun, dość szybko osiągając przewagę. Efektem tego potem poczynały sobie ze świadomością większego komfortu, co znalazło odzwierciedlenie w jakości.

Najlepiej spisała się podkoszowa, Crystale Langhorne. "Słońcom" nie pomogło natomiast double-double eks-koszykarki Wisły Can Pack Kraków, Tiny Charles (18 pkt. 12 zbiórek).

Washington Mystics - Connecticut Sun 74:63 (23:7, 15:16, 20:23, 16:17)

Sukcesem wyprawę do Atlanty zwieńczyła drużyna New York Liberty, która ograła wyżej notowane Dream, mimo że rywal nie składał szybko broni. Dlatego też żadna ze stron długo żyła w niepewności, co tylko podgrzewało atmosferę widowiska.

Ostatecznie nowojorczanki wykazały się większym wyrachowaniem, a korzystny scenariusz zawdzięczają przede wszystkim świetnie dysponowanej Cappie Pondexter, autorki 33 "oczek".

Wśród gospodyń zaledwie trzy mniej rzuciła znana z Euroligi Angel McCoughtry.

Atlanta Dream - New York Liberty 82:88 (15:21, 22:21, 26:26, 19:20)

Goryczy porażki doznała Minnesota Lynx. Jeden z lepiej prezentujących się w obecnym sezonie klubów po ambitniej i nieustępliwej walce uległ Chicago Sky, choć przebieg rywalizacji kazał sądzić, iż to właśnie jemu przypadnie pełna pula. Dwukrotnie bowiem odskakiwał oponentowi, będąc tym samym bliżej upragnionego celu.

Regulaminowy czas gry nie przyniósł rozstrzygnięcia, więc losy potyczki ważyły się w dogrywce. Tutaj ekipa nowej zawodniczki Białej Gwiazdy, Allie Quigley zadała decydujący cios. Posiadająca węgierski paszport obwodowa akurat do kosza nie trafiła ani razu.

Z perspektywy widza mecz oglądała polkowiczanka, Janel McCarville.

Popis dał duet Elena Delle Done - Sylvia Fovles, który łącznie ustrzelił aż 63 punkty.

Chicago Sky - Minnesota Lynx 94:86 (12:17, 28:24, 19:26, 20:12, d. 15:7)

Pokładane nadzieje spełniło za to Seattle Storm, nie pozwalając San Antonio Silver Stars wskórać czegokolwiek. Fakt faktem poprzeczka została zawieszona dość wysoko, ale zimna krew w końcówce i zarazem utrzymanie niewielkiego dystansu sprawiły, że faworyzowana strona mogła równo z syreną spokojnie odetchnąć.

Główną postacią pojedynku była Tina Thompson. 38-latka zwieńczyła udział w potyczce siedemnastoma "oczkami", a ponadto mocno pomagała koleżankom zarówno pod swoim koszem jak i konkurenta.

Seattle Storm - San Antonio Silver Stars 69:63 (20:17, 21:9, 15:19, 13:18)

Źródło artykułu:
Komentarze (0)