Negocjacje z Czarnymi to była chwila - rozmowa z Garretem Stutzem, nowym środkowym Energi Czarnych Słupsk

- Staram się pracować naprawdę ciężko i długo, aby osiągnąć jak najwięcej i zajść jak najdalej - mówi w rozmowie ze SportoweFakty.pl Garrett Stutz, nowy środkowy Energi Czarnych Słupsk.

Michał Żurawski
Michał Żurawski

Michał Żurawski: Długo toczyły się rozmowy pomiędzy tobą a Energą Czarnymi odnośnie gry w ich barwach?

Garrett Stutz: Nie pamiętam dokładnie, ale to była dosłownie chwila. Wiedziałem czego chcę, podobnie jak Czarni, więc szybko znaleźliśmy wspólny język. Teraz nie pozostaje nic innego, jak zaprezentować się na boisku najlepiej, jak tylko umiem.

Znalazłem o tobie ciekawą anegdotkę. Ponoć jako młody chłopak przyjmowałeś ponad 6000 kalorii dziennie. Dlaczego? Mógłbyś o tym opowiedzieć?

- Był to pewnego rodzaju sposób przygotowania ciała przez sportowców. Robiłem to z myślą o uzyskaniu większej masy i siły, które przy moim wzroście mają bardzo duże znaczenie. Starałem się trzymać tego, co mi nakreślono i chyba teraz widać efekty. (śmiech).

W internecie natrafiłem się na opinię na twój temat - "ciężko pracujący z wielką etyką pracy". Zgodzisz się z tym stwierdzeniem?

- Tak, zdecydowanie. Staram się pracować naprawdę ciężko i długo, aby osiągnąć jak najwięcej i zajść jak najdalej. Czasami moje ciało mówi stop, ale wtedy odpoczywam, a potem kontynuuję wytężoną pracę. To moim zdaniem klucz do sukcesu.

Dwa razy próbowałeś dostać się do ligi NBA. Rok temu występowałeś podczas ligi letniej w barwach Boston Celtics, a w minione wakacje grałeś dla Sacramento Kings. Nie dostałeś jednak możliwości aby pokazać w pełni swoje umiejętności. Dlaczego?

- Ciężko powiedzieć. Liga letnia jest naprawdę trudnym miejscem. Wszyscy starają się pokazać z jak najlepszej strony, bo wiedzą, że stamtąd do NBA jest tak blisko, jak znikąd indziej. To powoduje ogromną rywalizację. Mam nadzieję, że jeśli będę dalej ciężko trenował to w przyszłości dostanę jeszcze szansę aby pokazać się tam w pełni.
Wiedziałem czego chcę, podobnie jak Czarni, więc szybko znaleźliśmy wspólny język - mówi Stutz Wiedziałem czego chcę, podobnie jak Czarni, więc szybko znaleźliśmy wspólny język - mówi Stutz
Ostatni sezon na zapleczu NBA w D-League był dla ciebie dobrym doświadczeniem?

- I tak i nie. Rozgrywki stały na wysokim poziomie, a przy tym spotkałem graczy, którzy prezentowali bardzo duże umiejętności indywidualne. Jednak czegoś mi tam brakowało, ale ciężko mi stwierdzić, co to było.

Dla ciebie nadchodzące rozgrywki będą pierwszymi w Europie. Trudno będzie ci się dostosować do nieco innego stylu gry?

- Myślę, że nie. Gdziekolwiek bym nie był to przecież zawsze jest koszykówka. Muszę po prostu ciężko pracować i robić to, co do mnie należy. Wtedy uważam, że nie będę miał najmniejszych problemów z adaptacją do europejskiego stylu gry.

Twój ojciec Bill był koszykarzem. To był główny powód dla którego i ty nim zostałeś?

- Chyba tak. Tata naprawdę kocha koszykówkę i mnie tą miłością po prostu zaraził. Kim więc mogłem zostać? Tylko koszykarzem. (śmiech)

Jak zapatrujesz się na rywalizację z Keithem Wrightem?

- To bardzo dobry zawodnik. Przyjdzie nam walczyć o minuty, ale myślę, że będzie to z korzyścią dla zespołu. Jesteśmy nieco innymi zawodnikami, dlatego uważam, że jeden drugiego może czegoś nauczyć. Mamy bardzo dobry kontakt i na pewno tak pozostanie.

Jakie są twoje mocne strony?

- Niewątpliwie mój wzrost oraz to, że jak na niego jestem bardzo wszechstronny. Umiem rzucać prawą, jak i lewą ręką, dobrze blokuję, dysponuję wieloma manewrami podkoszowymi, ale również potrafię trafiać z dystansu. To chyba na tyle.

Na koniec może jakieś słowo do kibiców twojego nowego zespołu?

- Przygotujcie się na naprawdę udany sezon. Wszyscy ciężko pracujemy na to, abyście wraz z nami mogli za kilka miesięcy świętować sukcesy. To z pewnością będą owocne rozgrywki!

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×