Barometr w górę
1. Słowenia
Ograć podwójnych mistrzów Europy już samo w sobie jest osiągnięciem wyjątkowym. Ograć podwójnych mistrzów Europy, choć do przerwy przegrywało się ośmioma (25:33) punktami, tylko potwierdza skalę trudności. Ale ograć podwójnych mistrzów Europy, zadając decydujące ciosy w samej końcówce i aplikując rywalowi aż 26 punktów to naprawdę wielka sztuka.
Goran Dragić pokazał Marcinowi Gortatowi w jaki sposób zawodnik, który na co dzień gra w NBA, powinien dominować na europejskim turnieju. Rozgrywający rzucił 18 punktów, miał siedem asyst, sześć zbiórek i dwa przechwyty. Połowę swoich punktów zdobył właśnie w czwartej kwarcie, trafiając sześć z ostatnich ośmiu oczek zespołu.
2. Włochy
Najpierw pokonali Rosję dzięki fantastycznej postawie Luigi Datome (25 punktów), a w czwartek okazali się lepsi od będącej w wyjątkowo słabej formie Turcji, gdyż instynktem strzeleckim błysnął duet Pietro Aradori - Alessandro Gentile, który do spółki zdobył 43 oczka i siedem trójek na 10 prób.
Tym samym, zespół Simone Pianigianiego niejako zza pleców największych faworytów, powoli wyrasta na czarnego konia turnieju. Przed EuroBasketem nikt nie stawiał na to, że zawodnicy z Półwyspu Apenińskiego mogą awansować do kolejnej rundy - a tymczasem wydaje się, że Włosi będą walczyć o pierwsze miejsce w grupie D z Finlandią oraz Grecją.
3. Łotwa
Zespół Ainarsa Bagatskisa dokonał właśnie rzeczy wyjątkowej - wygrał drugi mecz grupowy, co zdarzyło się po raz pierwszy od… 20 lat, czyli EuroBasketu w Niemczech. W środę Łotysze rozpoczęli turniej od zwycięstwa nad Bośnią i Hercegowiną, a dzisiaj dołożyli kolejną wygraną nad bałkańskim teamem – Czarnogórą.
I choć zawodników z nadbałtyckiego państwa czeka teraz seria meczów z trudniejszymi rywalami (Serbią, Litwą i Macedonią), wygląda na to, że tylko jedno spotkanie dzieli ich od awansu do kolejnej rundy. Rundy, która na Łotwie odebrana byłaby jako wielki sukces.
Barometr w dół
1. Turcja
Wicemistrzowie świata poza turniejem? Według prognoz przedturniejowych ekipa Bogdana Tanjevicia miała bić się o pierwszej miejsce w grupie z Grecją, a tymczasem po dwóch porażkach jest już jedną nogą poza imprezą.
Największa gwiazda drużyny, Hedo Turkoglu, najlepsze lata swojej kariery ma już zdecydowanie za sobą i choć na słoweńskich parkietach trafia średnio co czwarty rzut, to i tak jest najskuteczniejszym graczem swojego zespołu (20 punktów, 5/19 z gry, 7/14 z linii). W żaden sposób nie świadczy to jednak dobrze o ofensywnej mocy Turcji.
2. Macedonia
Źle turniej rozpoczęła również drużyna Alesa Pipana. Rewelacja poprzedniej imprezy przed dwoma laty, właśnie przegrała swój drugi mecz w grupie B. Najpierw Macedończycy dali zaskoczyć się Czarnogórcom (choć przy błędzie sędziów w ostatniej akcji), a w czwartek zabrakło im zęba i zimnej krwi by w końcówce wyrwać zwycięstwo z rąk Litwy. Tak jak to miało miejsce właśnie na poprzednim EuroBaskecie w meczu ćwierćfinałowym.
Mając w składzie dwunastu zawodników, trener Pipan gra zaledwie ósemką z nich. W rotacji są jedynie zawodnicy bardzo doświadczeni, więc średnia wieku faktycznego zespołu wynosi ponad 30 lat. Kto wie czy to nie jest powolne wbijanie gwoździa do trumny w sytuacji, w której na EuroBaskecie trzeba rozegrać pięć meczów w sześć dni.
3. Rosja
Andrei Kirilenko, Timofey Mozgov, Andrey Vorontsevich, Viktor Khryapa. Tych czterech zawodników z pewnością sprawiłoby, że Rosja ponownie biłaby się o miejsca na podium. Bez nich, zespół Vasilija Karaseva stał się dostarczycielem punktów, choć i tak w składzie ma koszykarzy o klasie europejskiej.
Na nic zdają się jednak poczynania Aleksey Shved , który rzucił w dwóch meczach 34 punkty, czy 46 oczek duetu Sergey Monya - Vitaliy Fridzon. Tercet ten nie może liczyć na skuteczne wsparcie pozostałych koszykarzy, co tylko utwierdza w przekonaniu, że EuroBasket na Rosji powoli dobiega końca.
[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.
[/url][/b]