Przegrana inauguracja. Relacja z meczu PBG Basket - PGE Turów

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Nie udało się poznańskim koszykarzom wygrać inauguracyjnego spotkania z PGE Turowem Zgorzelec, chociaż na 23 sekundy przed końcem meczu przegrywali punktem i mieli piłkę w ataku. Po ostatniej syrenie ze zwycięstwa 70:64 cieszyli się podopieczni Saso Filipovskiego.

Po 11 latach koszykarska ekstraklasa mężczyzn wróciła do poznańskiej Areny. Władze PBG Basket liczyły że to wydarzenie obejrzy przynajmniej 2 tys. ludzi. Życie zweryfikowało plany, ale frekwencja wynosząca ponad 1,5 tys. kibiców na pewno nie jest porażką. Na plus należy zapisać, że trybuny żyły, a kibice aktywnie dopingowali poznańskich zawodników. Czy przełoży się to na stałą publikę w kolejnych meczach? Odpowiedź poznamy już za tydzień, gdy PBG zmierzy się z Polpharmą.

Inauguracyjne spotkanie jednak rozczarowało. Od pierwszych minut przewagę mięli goście, wśród których wyróżniali się Damir Miljkovic, Donald Copeland, który już w trzeciej minucie zastąpił mającego trzy przewinienia Bryana Bailey’a, oraz John Turek do momentu, w którym krył go Rafał Bigus. W poznańskim zespole aktywny był Miah Davis (goście złapali na nim sześć przewinień w 20 minut), punktował Wojciech Szawarski, słabo zaprezentowali się natomiast Joel Jones Camacho (1/6 z gry) oraz Bobby Brannen (1/5 z gry). - Nie wiem, co stało się z tymi zawodnikami. Będę musiał obejrzeć i przeanalizować to spotkanie - przyznał Eugeniusz Kijewski.

Słaba gra poznańskich liderów oraz dobra skuteczność gości sprawiła, że po pierwszych 20 minutach na tablicy widniał rezultat 29:41. Miejscowych kibiców, którzy wierzyli jeszcze, że gospodarze mogą odrobić straty, „dobiły” już pierwsze minuty trzeciej odsłony. Szybko dwa przewinienia złapał Miah Davis i z czteroma na koncie usiadł na ławce, a zastąpił go Marcin Flieger i to okazało się… zbawienne. Wychowanek Pyry nie zdobywał punktów z gry (tylko jedna trójka), ale siedem rzucił z osobistych, bo aż siedmiokrotnie był faulowany. Dodatkowo koszykarze ze Zgorzelca zupełnie nie mogli poradzić sobie z zarządzoną przez Kijewskiego obroną strefową, a rzuty z dystansu nie dochodziły celu, w efekcie przed ostatnią kwartą było po 53.

To chyba sparaliżowało koszykarzy obu zespołów, bo w decydującej odsłonie piłka do kosza wpadała bardzo rzadko - goście ciągle mieli problemy ze strefą poznaniaków, a ci grali na niskiej skuteczności, ale mecz trzymał w napięciu, bo wynik oscylował wokół remisu. Na półtorej minuty przed końcem Turów prowadził 66:62, dwa punkty zdobył Bigus, a w kolejnej akcji Bailey podał w out.

Miejscowi mięli pół minuty na odrobienie dwóch punktów i byli bardzo blisko, bowiem po rzucie Fliegera zza linii 6,25 m piłka wpadła do kosza. Sędziowie jednak podjęli decyzję, że stawiając zasłonę faulował Bigus i punktów nie zaliczyli. Poznaniacy nie mieli wyjścia i musieli faulować od razu po wznowieniu gry. Zrobił to Szawarski, który z impetem uderzył w piłkę trzymaną przez Baileya, co jeden z sędziów uznał za przewinienie umyślne, a to dawało gościom nie tylko dwa rzuty, ale i piłkę z boku boiska. Takiej okazji wicemistrzowie Polski nie zmarnowali i dorzucili jeszcze kolejne punkty. - Ja atakowałem piłkę, a decyzji sędziego nie chcę komentować, ale ta nowa interpretacja fauli w końcówce to nie jest najlepszy pomysł - przyznał po spotkaniu Szawarski.

PBG Basket Poznań - PGE Turów Zgorzelec 64:70 (18:23, 11:18, 24:12, 11:17)

PBG: Szawarski 15 (2x3), Bigus 11, Davis 9, Brannen 8, Jones Camacho 4 oraz Flieger 10 (1x3), McLean 4, Mowlik 2, Smorawiński 1, Radwan 0, Metelski 0

PGE: Bayley 11 (1x3), Miljkovic 9 (1x3), Daniels 8, Turek 7, Roszyk 2 oraz Copeland 9 (1x3), Witka 7 (1x3), Harris 6, Kitzinger 5 (1x3), Bochno 3 (1x3), Townes 3

Sędziowie: Marek Ćmikiewicz, Maciej Kotulski, Tomasz Trojanowski

Widzów: 1600

Źródło artykułu: