Wniosę do Stelmetu wiele serca - rozmowa z RT Guinnem, zawodnikiem Stelmetu Zielona Góra

- Na pewno będziesz mnie oglądał często na obwodzie, bo nie ukrywam, że uwielbiam rzucać trójki, ale nie zapominam także o grze pod koszem - mówi R.T. Guinn, gracz Stelmetu Zielona Góra.

Karol Wasiek: Zastanawia mnie, co tak doświadczony gracz robi w takim klubie jak Stelmet? Przecież zielonogórzanie dopiero wchodzą na europejskie salony, a ty w ostatnim sezonie grałeś przecież w wielkim Panathinaikosie Ateny.

Richard Thomas Guinn: Do Stelmetu trafiłem z kilku powodów. Nie ukrywam, że nadal chciałem występować w rozgrywkach Euroligi, dlatego też zdecydowałem się parafować umowę ze Stelmetem. To był jakby najważniejszy czynnik, ale patrzę także na to, że zielonogórzanie są mistrzem Polski i chcą obronić mistrzostwo. Nie jest tak, że traktuję rozgrywki polskiej ligi jakoś marginalnie. Ważne było także to, że z Zielonej Góry nie jest aż tak daleko do Szwecji, skąd jest moja żona.

Długo zastanawiałeś się nad tą ofertą, czy praktycznie od razu zdecydowałeś się na podpisanie kontraktu?

- Potrzebowałem trochę czasu, żeby się zastanowić i przemyśleć wszystkie sprawy z żoną. Teraz po kilku tygodniach spędzonych w Zielonej Górze mogę śmiało powiedzieć, że nie żałuję swojej decyzji.

Jak to się w ogóle stało, że trafiłeś do Aten?

- Muszę przyznać, że to dzięki świetnej pracy agenta trafiłem do takiego klubu. Wiem, że potrzebowali gracza, który lubi się przysłowiowo "bić o każdą piłkę" i wniesie do drużyny wiele serca. Dobrze wybrali (śmiech).

Richard Thomas Guinn: Wniosę do Stelmetu wiele serca
Richard Thomas Guinn: Wniosę do Stelmetu wiele serca

Wielu koszykarzy marzy o tym, żeby zagrać dla takiego klubu, jak Panathinaikos Ateny. Jakie to uczucie grać dla "Zielonych Koniczynek"?

- To wspaniała okazja, żeby zobaczyć na czym polega zespołowa koszykówka. Nie ma tam graczy, którzy patrzą na swoje indywidualne statystyki. Najważniejsza jest drużyna. Nikt tam nie wychodzi przed szereg, każdy trzyma się wcześniej ustalonego planu meczowego.

A kibice?

- (śmiech). To piekło! Jeśli powiem, że grać dla takich fanów to przyjemność to będzie stanowczo za mało. Przed każdym meczem czułem wielką ekscytację, że będę mógł posłuchać tego dopingu i grać dla takich kibiców. To było coś naprawdę wielkiego.

Wiele lat spędziłeś na Ukrainie. Jak ocenisz tamte rozgrywki?

- Na Ukrainie z każdym rokiem poziom rozgrywek się podnosi. Nie ukrywam, że grałem tam przez kilka lat, ale uznałem wreszcie, że czas coś zmienić. Byłem już trochę znużony tym, że przebywałem tyle w jednym miejscu. Osiągnąłem tam wszystko, co możliwe. Byłem mistrzem, wicemistrzem oraz zdobyłem Puchar Ukrainy. Czego chcieć więcej?

Co wniesiesz do Stelmetu? Na co mogą liczyć kibice w Zielonej Górze?

- Doświadczenie, etyka praca i wiele serca! Na pewno będziesz mnie oglądał często na obwodzie, bo nie ukrywam, że uwielbiam rzucać trójki, ale nie zapominam także o grze pod koszem. Będę twardo walczył o każdą piłkę.

Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.

Źródło artykułu: