Trójkolorowi dość niemrawo zaczęli słoweński czempionat, gdyż przegrali w pierwszym spotkaniu z Niemcami 74:80. W każdym kolejnym występie widać było jednak, że trzeba będzie się z nimi liczyć, a maszyna prowadzona przez Tony'ego Parkera dopiero zaczyna się rozpędzać. Dowodem tego były cztery zwycięstwa i pewny awans do kolejnej fazy turnieju.
W tej wyglądało to już znacznie gorzej. Poza tryumfem nad przeciętnymi Łotyszami, Francuzi nie poznali smaku zwycięstwa, a wyraźne porażki z Litwinami oraz Serbami były sygnałem ostrzegawczym dla Trójkolorowych. Trener Vincent Collet był krytykowany w swoim kraju, a dodatkowo jego drużyna trafiła w ćwierćfinale do tej samej połowy drabinki, co Hiszpania, która co roku regularnie pozbawiała "Les bleus" szans na zwycięstwa w dużych imprezach.
Francuzi na przekór wszystkiemu i wszystkich pokazali jednak, że trzeba się z nimi liczyć. Najpierw po doskonałych zawodach zostawili w pokonanym polu gospodarzy mistrzostw Słoweńców, pokonując ich 72:62. Wtedy na ich drodze stanęli Hiszpanie, którzy byli przekleństwem dla Tony'ego Parkera. - Dwa lata temu byliśmy szczęśliwi ze srebra, ale w tym roku chcemy ich pokonać - mówił przed spotkaniem gwiazdor San Antonio Spurs. - W czerwcu spotkałem się na kolacji z Pau Gasolem. Powiedziałem mu, że to on i jego drużyna są powodem, dla którego co roku reprezentuję mój kraj, chcąc prowadzić go naprzód. Od 13 lat próbuję zdobyć mistrzostwo Europy i nie mogę tego zrobić właśnie przez niego - kontynuował rozgrywający. W końcu to zrobił. Wyeliminował Hiszpanów, udowadniając, że żaden europejczyk na jego pozycji nie jest w stanie mu dorównać. 32 punkty oraz 6 zbiórek spowodował, że "Les bleus" po zwycięstwie 75:72 zameldowali się w wielkim finale. Spragnieni wyśnionego przez nich złota.
Ostatnim przystankiem do bram raju było spotkanie z Litwą, tą samą, która kilka dni wcześniej w łatwy sposób ich ograła. Jednak to nie była już ta sama Francja. Ten zespół wiedział, dlaczego się tu znalazł i co musi zrobić, żeby przejść do historii. Po wyrównanej pierwszej kwarcie w drugiej Trójkolorowi dali popis swojej najlepszej koszykówki i udowodnili, dlaczego ten tytuł im się po prostu należy. Odebrali Litwinom jakiekolwiek szanse i nadzieje, robiąc to w taki sposób, jak robili to przed laty Hiszpanie w starciach z nimi. Kiedy na minutę przed końcem Tony Parker i reszta zawodników pierwszej piątki opuszczali parkiet, wiedzieli już, że zrobili to, o czym od tak wielu lat marzyli. Zostali mistrzami Europy. Były łzy wzruszenia i radosne okrzyki. Francuzi wdrapali się na sam szczyt. Teraz od nich samych zależy, jak długo tam pozostaną.
Głównym partnerem Parkera w corocznych próbach zdobycia mistrzostwa starego kontynentu był Boris Diaw, z którym zdobywali je wspólnie, lecz w kategorii do lat 18. - Staraliśmy się robić to krok po kroku, to przecież normalne. Zdobycie złota było bardzo trudne i wymagało od nas wielu wyrzeczeń, staraliśmy się o to przecież przeszło 10 lat. Najpierw przyszedł brąz, a potem srebro, aż w końcu to wyśnione złoto na Słowenii - mówił ze łzami w oczach kolega klubowy Parkera.
Sam rozgrywający San Antonio Spurs został wybrany MVP całego turnieju. - Ta nagroda naprawdę wiele dla mnie znaczy - mówił wzruszony. - Gra dla mojego kraju, dla Francji wiąże się z ogromną ilością presji, jaka spoczywa na mnie każdego dnia. Liczy na ciebie przecież cały kraj, to inne uczucie niż gra w klubie - stwierdził.
Emocje w kapitanie reprezentacji nie ustawały także następnego dnia, kiedy opublikował na swoim Twitterze wpis: "Mistrzowie Europy, wohoooo". To pokazuje jaki ładunek emocjonalny nosił w sobie i jak bardzo pragnął osiągnąć sukces nie tylko w klubie, ale także w reprezentacji. Wielu sportowców mogłoby się od niego uczyć. Jego marzenie zostało spełnione. Jednak nie zamierza on porzucać gry dla swojego kraju, wręcz przeciwnie. Za rok odbędą się Mistrzostwa Świata w Hiszpanii. Trójkolorowi pojadą tam jako jedni z głównych kandydatów do zdetronizowania Amerykanów. Dlaczego więc nie spełnić kolejnego marzenia i nie zdobyć mistrzostwa świata? Tony'emu Parkerowi to się przecież należy.