Piotr Dobrowolski: Co było przyczyną tak różnej dyspozycji Rosy w trakcie dwóch dni zmagań podczas XXI Memoriału im. Alfonsa Wicherka?
Łukasz Majewski: Nie ma co ukrywać, pierwsze spotkanie przed własną publicznością zawsze niesie ze sobą jakiś stres. Dla wielu zawodników jest to nowe miejsce, liczy się również kwestia przyjęcia przez kibiców, troszeczkę tremy, zdenerwowania na pewno też było. Przedsezonowe spotkania nie są łatwe, bo każdy chce pokazać się z jak najlepszej strony, a jeszcze nie zawsze wszystko wychodzi.
W pierwszym starciu zawiodła skuteczność...
- W sobotę nie wyglądaliśmy źle w obronie, bo straciliśmy tylko 63 punkty, ale brakowało tej skuteczności w ataku. Gdybyśmy dorzucili kilka punktów, procent byłby wyższy, to nie byłoby problemu, wygralibyśmy, a wtedy wszyscy byliby zadowoleni.
Zostaliście trochę sprowadzeni na ziemię...
- Zimny prysznic przed ligą jest dobry, aby ostudzić zapały. Pozwoli podejść nam do rozgrywek z "chłodną głową", bo mimo iż mamy fajny zespół na papierze, to musi iść z tym w parze dobra dyspozycja. W niedzielę wyglądało to już dużo lepiej, ale nie ma też co popadać w hurraoptymizm, bo jest jeszcze sporo błędów.
Widać zmęczenie ciężkimi treningami...
- Teraz czeka nas oddech od obciążeń, ciężkich treningów. Złapiemy trochę świeżości, od razu przełoży się to na skuteczność, i będzie tylko lepiej.
Spotkanie z byłym klubem, Polpharmą, było dla pana szczególnie ważne?
- Nie. Dla mnie to jest normalne, że w każdym meczu daję z siebie wszystko, czy rywalem byłaby Polpharma, czy jakiś inny zespół. Po niedzielnym spotkaniu nie można mi przecież zarzucić, że mi nie zależało. To jest moja największa zaleta - na parkiecie zawsze daję z siebie sto procent.
Brakowało wam kontuzjowanych Jakuba Dłoniaka i Korie Luciousa?
- Na pewno, ale też nie ma co prorokować co by było, gdyby z nami zagrali, bo nawet na treningach nie zdarzyło się tak, żebyśmy ćwiczyli pełną "dziesiątką", pięciu na pięciu. To jest nasz problem.
Daleko jest jeszcze do pełnego zrozumienia na boisku?
- Tego zrozumienia jeszcze brakuje, ale z każdym następnym występem będzie lepiej. Chłopaki wrócą do zajęć i zaczniemy łapać odpowiednią "chemię".
Jak pan oceni debiut nowego zawodnika, Elijaha Johnsona?
- W sobotę doszło do pierwszego meczu w jego wykonaniu, rozpoczął właściwie prosto z przyjazdu, bo odbył z nami tylko jeden trening. Ciężko tak od razu się dostosować do nowej drużyny, otoczenia. Z każdym następnym spotkaniem powinien potwierdzać swoją wartość. Będziemy jeszcze grać mecze kontrolne, więc zdarzy się okazja ku temu, aby zaprezentował pełnię swoich możliwości.