Przed rozpoczęciem spotkania na parkiecie Hali Stulecia pojawili się wszyscy członkowie legendarnej drużyny Witolda Zagórskiego, która w 1963 roku sięgnęła po srebrny medal ME. Był to wyjątkowo wzruszający moment, a publiczność bardzo długo oklaskiwała bohaterów sprzed 50 lat na stojąco.
Gospodarze turnieju niejako nakręceni tą atmosferą dobrze rozpoczęli spotkanie, ale w drugiej kwarcie wyraźnie uszło z nich powietrze. Turów odskoczył na 10 punktów, ale dobra postawa Dominique Johnsona mocno zniwelowała przewagę gości przed przerwą.
W drugiej połowie jednak wszystko wróciło do normy - Turów znów uzyskał około 10 punktów przewagi i spokojnie kontrolował mecz. Johnson efektownymi wsadami (a zwłaszcza tym na 63:61) poderwał WKS do walki.
Dzięki jego grze kibice byli świadkami prawdziwej wojny nerwów. W ostatnich dwóch minutach prowadzenie zmieniało się kilkukrotnie, a wszystko rozstrzygnęło się na linii rzutów wolnych. Decydującego kosza zdobył nowy nabytek Turowa, Tony Taylor, a Śląsk miał jeszcze akcję rozpaczy, ale podanie Roberta Skibniewskiego do DJ'a nie przyniosło powodzenia.
WKS Śląsk Wrocław - PGE Turów Zgorzelec 75:76 (18:15, 13:20, 19:25,15:16)
Śląsk:
Johnson 26, Skibniewski 14, Relphorde 7, Sulima 6, Kikowski 6, Thompson 5, Gabiński 4, Hyży 3, Bubalo 2, Parzeński 2.
Turów:
Taylor 19, Kulig 18, Zigeranović 11, Chyliński 9, Dylewicz 7, Wiśniewski 5 Jaramaz 4, Stelmach 3.