Drużyna z Ostrowa Wielkopolskiego nie najlepiej rozpoczęła sezon. Najpierw po dogrywce uległa MKS-owi Dąbrowa Górnicza, a w niedzielę okazała się minimalnie gorsza od Wikany Startu. Mecz w Lublinie był niezwykle zacięty i do ostatniej syreny trzymał w napięciu. - Mecz przyniósł wiele emocji. Szkoda, że na koniec tych negatywnych więcej jest po naszej stronie. Za dużo jest błędów, żebyśmy takie trudne mecze mogli wygrywać - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl ocenia Krzysztof Szablowski.
Trener Intermarche Bricomarche BM SlamStali Ostrów przez cały czas z zaangażowaniem obserwował rywalizację i emocjonalnie reagował na boiskowe wydarzenia. Ani razu jednak nie dyskutował z sędziami, a skupił się na nieustannym wspieraniu i motywowaniu swoich podopiecznych. - Robimy, co możemy. Pozytywnej motywacji musi być dużo, bo mecz jest krótki. Analizować i wyciągać wnioski możemy po spotkaniu. Tu musimy wspierać siebie nawzajem - podkreśla szkoleniowiec.
Gości w niedzielnym starciu pogrążył Grzegorz Mordzak. Doświadczony koszykarz rzutem równo z końcowa syreną doprowadził do wyniku 79:78 dla Wikany Startu. Wcześniej zawodnicy Stali nie potrafili poradzić sobie z jego licznymi rajdami pod kosz. - Jako drużyna próbowaliśmy różnych rozwiązań. Grzesiek na pewno jest ojcem sukcesu swojej drużyny. Muszę zobaczyć ostatnią akcję, dlaczego Grzesiek został i miał chwilę na otwarty, stojący rzut - przyznaje Szablowski.
Dwie wyjazdowe przegrane dały do myślenia sztabowi szkoleniowemu. Czy w debiucie na własnym parkiecie Intermarche Bricomarche BM SlamStal przełamie się i odprawi z kwitkiem Znicz Basket Pruszków? - Szkoda obu porażek. Mogę tylko obiecać, że nasza praca będzie szła w tym kierunku, żeby wygrywać kolejne mecze. Myślę, że swoją postawą w Lublinie chłopcy udowodnili, iż bardzo chcą tych zwycięstw. Niewiele brakowało. Mam nadzieję, że wejdziemy na zwycięską ścieżkę - przekonuje 37-letni trener.