- Nie chcę zbytnio rozwodzić się na ten temat, ponieważ nie ma to zbytnio sensu. Nie byłem przebrany, oglądałem spotkanie z perspektywy trybun - twierdzi wyraźnie przybity Russell Robinson. Amerykanin zaznacza jednak, że chciałby pozostać w drużynie z Zielonej Góry. - W tej chwili moja przyszłość związana jest z tym klubem, ale wszystko dzieje się bardzo szybko i dużo rzeczy się zmienia. Koncentruję się na treningach każdego dnia i wierzę, że to przyniesie dobry skutek - dodaje Robinson.
Jednakże szanse na to, że Amerykanin pozostanie w składzie są bardzo małe. Działacze szukają odpowiedniej drogi, żeby rozstać się zarówno z Robinsonem, jak i Richardem Thomasem Guinnem.
Robinson nie chce narzekać na swoją sytuację. - Koszykówka to biznes, nie ma co "płakać", trzeba być przygotowanym na wszystko. Staram się wykonywać swoją robotę najlepiej, jak umiem - ocenia rozgrywający.
Jak środowe spotkanie wyglądało z perspektywy trybun? - Trefl zagrał bardziej zespołowo, trafił ważne rzuty w kluczowych momentach. Zagraliśmy ogółem niezłe zawody, ale nie wystarczyło to na Trefla - podkreśla Robinson.