I liga: Krosno ponownie na szczycie tabeli. Co się dzieje z Siarką? - podsumowanie 3. kolejki

Za nami już trzy kolejki pierwszoligowych rozgrywek. Obecnie na zapleczu ekstraklasy dwa zespoły mają na swoim koncie komplety zwycięstw, z kolei trzy ekipy pozostają bez triumfu. W gronie tych, którzy jeszcze nie wygrali znajduje się, co jest wielkim zaskoczeniem, drużyna Siarki Tarnobrzeg, która przed sezonem była uznawana za jednego z faworytów rozgrywek. Tymczasem przegrała trzy ligowe mecze, w dodatku wszystkie z beniaminkami.

W tym artykule dowiesz się o:

Polonia 2011 Warszawa - Intermarche Zastal Zielona Góra 95:108 (14:25, 21:18, 23:19, 17:13, d. 14:14, d. 6:19)

Początek spotkania to przewaga zielonogórzan, którzy w trzeciej minucie prowadzili już 12:4. Polonia próbowała gonić drużynę Zastalu, ale przyjezdni skutecznie się bronili i na początku drugiej połowy mieli przewagę 10 oczek (39:49). Od tego stanu gra Zastalowców zaczęła się pogarszać, a bezwzględnie wykorzystywali to koszykarze ze stolicy, którzy przy 2 punktach zdobytych przez Zastal uzbierali 14 i rezultat brzmiał 51:53. Później gra stała się bardzo wyrównana, żadna z ekip nie mogła odskoczyć rywalowi. W konsekwencji tak zaciętego boju, regulaminowy czas gry nie wyłonił zwycięzcy i potrzebne były aż dwie dogrywki. Bohaterem pierwszej był Łukasz Wilczek, który przy wyniku 89:87 w ostatniej sekundzie trafił do kosza i tym samym doprowadził do drugiej dogrywki. W kolejnym doliczonym czasie gry nie było już zażartej walki ze strony obu zespołów, a swoją wyższość pokazali zawodnicy Zastalu, których do zwycięstwa 108:95 poprowadził duet Wiekiera-Wiśniewski, który zdobył aż 64 punkty.

ZKS Stal Stalowa Wola - BIG STAR Tychy 74:81 (21:22, 18:13, 18:23, 17:23)

Pierwsze trzy kwarty hitu kolejki w Stalowej Woli przypominały pojedynek dwóch równych ekip. Żaden z teamów nie mógł wyjść na większe prowadzenie, a przewaga co kilka minut była po stronie innego zespołu. Przed ostatnią odsłoną na tablicy świetlnej widniał rezultat 57:58, więc jasne było, że Stal i BIG STAR miały prawie takie same szanse na końcowy triumf. Który zespół był lepiej dysponowany, okazało się dopiero w czwartej kwarcie, w której popis gry dali tyszanie. Podopieczni Tomasza Służałka przez kilka minut uzbierali 18 punktów, przy zaledwie 3 Stalówki. Po tym ciosie gospodarze już się nie podnieśli, a gracze ekipy z Tych mogli być bardzo zadowoleni. BIG STAR w końcu zwyciężył na bardzo trudnym terenie. Po meczu trener tyskiej drużyny stwierdził, że wygrać w Stalowej Woli to nie lada sztuka i dodał, że zwyciężyć tutaj jakiemukolwiek zespołowi z pierwszej ligi będzie bardzo ciężko.

AZS AWF Katowice - Siarka Tarnobrzeg 75:71 (19:14, 17:22, 19:16, 20:19)

Siarka Tarnobrzeg przeżywa poważny kryzys. Drużyna, która w przerwie letniej została wzmocniona czołowymi graczami pierwszej ligi, takimi jak Piotr Miś, czy Bartosz Krupa, miała namieszać w rozgrywkach. Tymczasem tarnobrzeski team przegrał trzy pierwsze mecze w lidze i to z beniaminkami. Wydawało się, że tarnobrzeżanie ostatnią potyczkę wygrają, gdyż ich rywalem był AZS AWF Katowice, walczący w obecnym sezonie tylko o utrzymanie. Ale nawet katowiczanie rozpracowali Siarkę, która w tym spotkaniu nie popisała się, szczególnie jeśli chodzi o rzuty z dystansu. Podopieczni Zbigniewa Pyszniaka za trzy trafili tylko raz, oddając 14 rzutów zza linii 6,25, co daje... 7-procentową skuteczność. Gdyby Siarkowcy mieli dwie celne trójki więcej, wygraliby tę konfrontację.

MOSiR Krosno - Znicz Basket Pruszków 88:62 (20:18, 20:13, 27:16, 21:15)

Spotkanie to mocnym akcentem rozpoczęli pruszkowianie, którzy po kilku składnych akcjach prowadzili już 8:0. Zespół z Krosna nie pozwolił ekipie Znicza Basket na dalsze powiększanie przewagi i zaczął odrabiać straty. Po pierwszej kwarcie krośnianie prowadzili 20:18. W kolejnych fragmentach meczu MOSiR potwierdzał, jak dobrze jest dysponowany, nie pozwalając teamowi z Pruszkowa na wiele. Przed ostatnią ćwiartką podkarpacka ekipa miała wysoką przewagę 20 punktów (67:47) i było już pewne, że Krosno zainkasuje kolejne dwa ligowe punkty. Ostatecznie miejscowi wygrali różnicą 26 oczek i dzięki trzeciemu z rzędu zwycięstwu powrócili na fotel lidera.

MKS Dąbrowa Górnicza - PTG Sokół Łańcut 69:54 (14:16, 15:12, 17:15, 23:11)

Beniaminek z Dąbrowy Górniczej po zwycięstwie nad Siarką Tarnobrzeg, wygrał z kolejną drużyną reprezentującą Podkarpacie. Tym razem śląscy koszykarze rozprawili się z Sokołem Łańcut. Początek tej konfrontacji to walka cios za cios, po pierwszej połowie było 29:28. Po trzeciej kwarcie również ciężko było wskazać zespół dominujący na parkiecie (46:43). Dopiero ostatnia część meczu pokazała, która drużyna jest lepsza. Śląski team czwartą kwartę wygrał 12 punktami (23:11) i ostatecznie całe spotkanie 69:54. W zespole Sokoła widoczny był brak wsparcia ze strony zawodników drugiej linii. Tacy gracze, jak Podolec, Szurlej, czy Balawender nie zachwycili. Ponadto w łańcuckiej ekipie zabrakło również ważnych punktów, które mogli zdobyć czołowi koszykarze. Ireneusz Chromicz, przy 28 minutach spędzonych na parkiecie, zdobył zaledwie dwa punkty. Michał Kułyk też nie błysnął (31 minut, 7 punktów i 2 asysty), z kolei Bartosz Dubiel na swoim koncie nie zapisał jakichkolwiek oczek, a grał niespełna 13 minut.

Resovia Rzeszów - Żubry Białystok 71:77 (10:20, 21:15, 22:21, 15:12, d.3:9)

Niespodziewane emocje zafundowali swoim kibicom koszykarze Resovii, którzy bardzo dzielnie stawiali czoła faworyzowanej ekipie Żubrów Białystok. Mimo że rzeszowianie w pierwszej kwarcie nie zaprezentowali się z najlepszej strony (przegrana 10:20), w dalszych fragmentach meczu białostocczanie mogli czuć duże zagrożenie. Na trzydzieści sekund przed końcem rzeszowski zespół prowadził 68:64 i wydawało się, że wszystko jest na najlepszej drodze do pierwszego triumfu Resovii w obecnym sezonie. Jednak Żubry nie dały za wygraną - w ostatnich momentach potyczki rzut osobisty wykorzystał Piotr Jagoda, a zza linii 6,25 nie pomylił się Kamil Zakrzewski i po regulaminowym czasie gry było 68:68. W dogrywce ekipa z Białegostoku nie pozwoliła już młodemu zespołowi gospodarzy na rozwinięcie skrzydeł, wygrywając w dodatkowym czasie 9:3 i ostatecznie w całym meczu 77:71.

KS Sudety Jelenia Góra - ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź 74:75 (27:18, 17:18, 15:17, 15:22)

Ekipa ŁKS-u Łódź odniosła pierwsze zwycięstwo w obecnym sezonie zaplecza ekstraklasy, jednak początek spotkania tego nie zapowiadał. Po pierwszej kwarcie podopieczni Radosława Czerniaka przegrywali z Sudetami 18:27. W drugiej i trzeciej odsłonie łódzka drużyna goniła jeleniogórską, w pewnym momencie traciła do gospodarzy już tylko 2 oczka (50:48). Za każdym razem jednak Sudety odpowiadały przyjezdnym, ponownie obejmując 6-8 punktowe prowadzenie. O losach potyczki zadecydowała czwarta kwarta, w której kibicie zgromadzeni w hali w Jeleniej Górze przeżyli istny dramat. Miejscowi prowadzili 74:73, do końca spotkania pozostawało 13 sekund, a piłka była w rękach łodzian, którym ten czas wystarczył na wygranie meczu. Grzegorz Mordzak w najważniejszej akcji zdobył dwa punkty, dając tym samym ŁKS-owi minimalny triumf 75:74.

Asseco Prokom II Sopot - AZS PWSZ OSRiR Kalisz 60:65 (15:14, 14:17, 12:17, 19:17)

Do tego spotkania team rezerw Asseco Prokomu przystąpił z kilkoma zawodnikami, występującymi na co dzień w PLK. Ekipa z Trójmiasta miała wsparcie ze strony Tomasza Świętońskiego, Mateusza Kostrzewskiego, Przemysława Zamojskiego, Adama Łapety i Adama Hrycaniuka. Jednak nawet ci zawodnicy nie uchronili sopockiej drużyny od porażki. Rywal sopocian - AZS OSiR Kalisz co prawda znacząco przegrał walkę na tablicach (25 zbiórek przy 43 Asseco Prokomu II), ale to on przed ostatnią kwartą miał przewagę 7 punktów (48:41) i potrafił utrzymać ją do końca meczu. W kaliskiej ekipie na wyróżnienie zasłużył Jarosław Kalinowski, który z 20 punktami, 6 zbiórkami, 6 asystami i 4 przechwytami poprowadził swój zespół do triumfu.

Źródło artykułu: