Karol Wasiek: Stelmet Zielona Góra będzie dominatorem na kilka najbliższych lat?
Tomasz Jankowski: Myślę, że przy tych nakładach finansowych, które są poczynione od tego sezonu i przy ogólnym kryzysie, którym daje się we znaki wszystkim myślę, że Stelmet ma szansę zdominować ligę na kilka sezonów. Do tego potrzebne są nie tylko finanse, bo nawet zapowiadany budżet może okazać się niesprawdzony, niemożliwy do zrealizowania. Ogólnie odpowiedź jest jednak twierdząca.
Poziom polskiej ligi pozostawia jednak wiele do życzenia...
- Nie wygląda to rewelacyjnie, ale do tego wszyscy, którzy interesują się koszykówka, przywyknęli. Umówmy się, ale koszykówka polska nie idzie do przodu. Ten kryzys jest bardzo mocno odczuwalny, o sponsorów jest bardzo ciężko. Jest na tyle słabo, że te budżety są mocno naciągane. Myślę, że wiele klubów byłoby zadowolonych mając dwa miliony złotych, ale umówmy się, co to jest za budżet? To jest tylko 500 tysięcy euro.
W dodatku coraz mniej drużyn gra w europejskich pucharach, a to powoduje, że poziom polskiej ligi raczej nie idzie do góry.
- To na pewno. Poruszyliśmy właśnie najważniejszą kwestię, ale to wszystko związane jest z pieniędzmi. Dla mnie optymalnym rozwiązaniem powinno być przede wszystkim kilka zespołów występujących w europejskich pucharach, jeden w Eurolidze, jeden w EuroCupie oraz dwa w EuroChallenge. Tego najbardziej brakuje, to powinno być wizytówką naszej ligi. Nie ma pucharów, co powoduje, że nie mamy kontaktu ze światem, dlatego na tę chwilę się cofamy.
Najgorsze jest to, że kluby nie grają w pucharach, bo nie widzą w tym żadnego sensu.
- Wydaje mi się, że zawodnicy zagraniczni czekają na inne oferty, możliwości i w momencie, kiedy one się nie pojawiają, wówczas decydują się na Polskę. Często jest tak ostatnimi czasy, że się podpisuje kontrakty w ten sposób: "Do momentu, kiedy nie znajdziesz sobie czegoś innego to grasz u nas". To takie trochę ośmieszanie. Z jednej strony rozumiem, że prezesi chcą jak najlepiej wydać pieniądze, ale sam fakt, że "chodź na chwilę, na miesiąc, jak coś znajdziesz to odejdziesz".
Tak przecież było z Deonta Vaughnem, który udał się do ligi węgierskiej...
- Wydawałoby się, że koszykówka węgierska dla nas to jest jakiś "trzeci świat", ale widocznie mamy nieco spaczony pogląd na to, co się dzieje w Polsce. To jest trochę smutne.
Chyba tylko Stelmet jest w stanie przyciągnąć lepszych zawodników.
- Na pewno. Skoncentrujmy się tylko i wyłącznie na Polakach. Pan Jasiński wykupił wszystko, co się ruszało, zostawił "puste półki w sklepie". Koszarek, Zamojski, Hrycaniuk to brzmi naprawdę nieźle. Stelmet skupia w jednej ekipie trzech wiodących reprezentantów Polski. Jeśli chodzi o transfery zagraniczne Stelmetu to na efekty trzeba poczekać, żeby ich konkretnie ocenić.[b]
Jednak zawodnicy Trefla Sopot, którzy mieli okazję z nimi rywalizować to mówią otwartym tekstem, że nie czują się od nich słabsi.[/b]
- Nad transferami Stelmetu Zielona Góra pracuje ogromna organizacja - na czele z panem Jasińskim, Uvalinem, Jeklinem oraz kilkoma agentami. Myślę, że w dalszym ciągu działacze uczą się tego, żeby wszystko było jak najlepiej zorganizowane. Jakieś błędy są wpisane w budowę składu, ale wielkiego profesjonalizmu w tym super-teamie z Zielonej Góry nie widać. Skoro już są zawodnicy na wylocie to rzeczywiście ten kilku-osobowy proces decyzyjny w klubie może być problemem.
[nextpage] Mówił pan o tych "półkach, które zostały wykupione". A może warto jednak było mocniej postarać się o Michała Ignerskiego?
- Nie jestem agentem Michała, czy innego zawodnika, ale przez te wszystkie lata mam pogląd także na sprawy finansowe, które czasami przeciekają. Wydaje mi się, że kontrakt Michała jest jednak nieco za duży, jak na polskie warunki. To jest kilkaset tysięcy dolarów w sezonie, chociaż właściwie w zeszłym sezonie podobne kontrakty były podpisywane w Zielonej Górze - Hosley'a, Hodge'a. Michał Ignerski wybrał dla siebie najlepszą opcję i będzie grał w Rzymie.
Z trenerskiego punktu widzenia - podoba się panu taka koncepcja składu, w którym jest aż 15 zawodników?
- Wydaje mi się, że trzeba pamiętać o tym, że dla zespołu z Zielonej Góry gra w Eurolidze jest czymś nowym. Oczywiście graliśmy w zeszłym roku w EuroCupie, ale tych meczów w tym sezonie będzie jeszcze więcej. Myślę jednak, że dwunastu zawodników to jednak trochę za mało. Przy kontuzjach, licznej rotacji w polskiej lidze to czternastka to odpowiednia liczba. Aczkolwiek na tę chwilę widać, że ilość nie poszła w jakość, bo fakty są takie, że już dwóch zawodników żegna się z klubem. W dodatku inni także są "na radarze", więc to nie najlepiej świadczy o polityce transferowej.
Wracając jeszcze do polskiej ligi, czytałem z panem wywiad, w którym stwierdził pan, że to Czarni mogą namieszać w tej lidze. Dlaczego?
- Myślę, że nie jestem jedyny, który tak twierdzi. To są jednak początkowe sondy, takie "wróżenie z fusów", ale ja zawsze byłem pod wrażeniem pracy trenera Urlepa. Spójrzmy na to, jaką pracę wykonał w poprzednim sezonie, kiedy w trakcie sezonu przyszedł za Mariusa Linartasa. Bardzo fajnie ten zespół był poustawiany, napędził nam sporo stracha. Ledwo, żeśmy przeszli do kolejnej rundy.
Trefl Sopot ma szansę namieszać w tej lidze?
- Myślę, że Trefl ma takie ambicje, szczególnie po tym meczu o Superpuchar. To nie będzie łatwe, bo w górnej części tabeli będzie naprawdę gorąco - Stelmet, PGE Turów, Czarni, Koszalin, Anwil, Rosa Radom.
Adam Waczyński jest w stanie zastąpić Filipa Dylewicza?
- Miałem też możliwość pracy z nim w PBG Basket Poznań. Lubię go jako człowieka i zawodnika. Moim zdaniem Adam robi duże postępy, ale nie wiem, czy jego marzeniem jest to, aby być liderem któregoś zespołu w lidze polskiej. Myślę, że celuje wyżej, lecz musi jeszcze sporo pracować. Wciąż musi na pierwszym miejscu wzmocnić się fizycznie, ale ma coraz lepszą decyzyjność, coraz lepszą skuteczność. Jest to na pewno fajny, inteligenty gracz z dobrym rzutem oraz minięciem.
W II części wywiadu trener Jankowski opowie o reprezentacji Polski, z kolei w III części o swojej pracy w Stelmecie Zielona Góra.
Takie jest życie...