Trener Mihailo Uvalin w meczu z Bayernem Monachium rotował zawodnikami niezwykle często. Najwięcej czasu na parkiecie spędził Łukasz Koszarek, który zagrał 30 minut. Na boisku w ogóle nie pojawili się Kamil Chanas oraz Maciej Kucharek, którzy spotkanie oglądali tylko z perspektywy ławki rezerwowych.
Nie da się ukryć, że to była trudna lekcja dla koszykarzy Stelmetu Zielona Góra. Gracze z Monachium już w pierwszej połowie udowodnili zielonogórzanom, że Euroliga to znacznie wyższe progi niż Tauron Basket Liga. Zawodnicy Svetislava Pesicia w wielu fragmentach gry byli prostu szybsi, dokładniejsi, a co najważniejsze skuteczniejsi od podopiecznych Uvalina.
Ciężko jest wskazać zawodnika w ekipie mistrza Polski, który zaliczyłby to spotkanie do udanych. Przemysław Zamojski starał się walczyć, próbował indywidualnych akcji, ale po prostu zabrakło u niego skuteczności (1/5 za trzy). To samo można było napisać o Koszarku, którego procent rzutów z gry jest daleki od ideału - 3/11 (jedyny plus to siedem asyst). Zresztą kapitan Stelmetu po spotkaniu przyznał, że zagrał dramatyczne zawody i szybko musi się poprawić.
Osobny rozdział należałoby poświęcić Christianowi Eyendze, który zawiódł i to najbardziej. Kreowany na lidera Kongijczyk nie sprostał oczekiwaniom, był tylko tłem dla lepiej grających zawodników z Monachium. Skrzydłowy w całym meczu zdobył... tylko dwa punkty. Trener Uvalin musi szybko znaleźć receptę na to, żeby Eyenga wrócił do gry i znów pełnił ważną rolę w drużynie. - Eyenga nie miał dzisiaj swojego dnia, ale to również jeden z lepszych zawodników w waszym zespole - podkreślał na konferencji prasowej trener Bayernu.
Efektywnie byli z kolei Erving Walker oraz Craig Brackins, którzy od serbskiego szkoleniowca otrzymali odpowiednio 12 oraz 7 minut. W tym czasie rozgrywający zdobył 11 punktów. Miał dobry moment w trzeciej kwarcie, ale później zbyt łatwo tracił piłki na rzecz przeciwnika. Amerykański skrzydłowy z kolei pokazał, że warto mu dać nieco więcej minut, bo w krótkim czasie zdobył 9 oczek.
Całkiem przyzwoicie spisali się Marcin Sroka oraz Aaron Cel, którzy zdobyli po 7 punktów. Ulubieniec publiczności w drugiej kwarcie zameldował się na parkiecie i od razu przymierzył z dystansu, widać było, że bardzo chce się pokazać w debiucie. To co mógł - to zrobił, nie można mieć do niego zastrzeżeń. Podobnie do Francuza z polskim paszportem.
Trener Uvalin z racji tego, że w Eurolidze nie obowiązuje przepis o dwóch Polakach postanowił sprawdzić ustawienie z pięcioma gracami zagranicznymi. Wówczas David Barlow grał jako niski skrzydłowy, co raczej w polskiej lidze nie będzie możliwe, z racji limitów związanych z polskimi zawodnikami. Australijczyk rzucił dwie trójki, ale niczym więcej się nie popisał.
Trudne zadanie miał Adam Hrycaniuk, który musiał się zmierzyć z Johnem Bryantem. Polski podkoszowy w całym meczu rzucił 6 punktów i miał 5 zbiórek. Jego vis-a-vis z kolei otarł się o double-double (13 oczek i 9 zbiórek), pokazał, że nie przypadkiem wybierano go dwukrotnie MVP ligi niemieckiej.
[b]Koszykówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Tylko dla fanów basketu! Kliknij i polub nas.
[/b]
Oby w Poniedziałek pokazali się z lepszej strony, szczególnie Eyenga...