Karol Wasiek: Widziałem, że po meczu z Treflem Sopot był pan w szatni zespołu. Czemu miała służyć ta "wizyta"?
Roman Olszewski: Poszedłem do szatni, żeby powiedzieć zawodnikom, jak i trenerom parę słów. Zespół ma parę dni, żeby to przemyśleć. Mam nadzieję, że wyciągną odpowiednie wnioski.
Co się panu najbardziej nie podoba?
- Nie podoba mi się kilka kwestii - brak powrotu do obrony, która de facto również nie funkcjonuje. Nie ma również pomocy w defensywie, z kolei w ataku gramy za nerwowo. Oddajemy rzuty z nieprzygotowanych pozycji - można przecież zagrać jedną, czy drugą zagrywkę, tak aby wykreować pozycje do rzutu dla kolegi. Za długo byłem zawodnikiem oraz trenerem, żeby mnie ktoś teraz oszukiwał. Ja jeżdżę na mecze i wszystko tak naprawdę widzę. Trefl wzorcowo grał szybki z atak z wchodzącym w trumnę wysokim zawodnikiem. W pewnym momencie wydawało mi się, że na parkiecie jest tylko dwóch graczy w niebieskich koszulkach.
To jest przecież abecadło koszykarskie...
- To prawda. Liczę na to, że trenerzy wyegzekwują to na treningach i nasza gra szybko się poprawi.
Po pierwszej połowie na swoim koncie mieliście zaledwie jedną asystę (w całym meczu tylko cztery)...
- Nie ma co ukrywać, że w naszej grze zabrakło Linasa Lekaviciusa, który w każdym meczu notuje po pięć, sześć asyst. Litwin doznał kontuzji barku i nie chcieliśmy ryzykować. Mam nadzieję, że na mecz z AZS-em Koszalin będzie gotowy do gry.
No właśnie - pozycja trenera Budzinauskasa jest zagrożona?
- Wszystko jest w życiu możliwe...
Bilans 1-5 wygląda fatalnie. Jak to w szybkim czasie poprawić?
- Tak jak mówiłem, wszystko zaczyna się od koszykarskiego abecadła, ale to musi już trener wynegocjować. Rozumiem, że w ataku zawodnik może nie mieć umiejętności, czy po prostu dnia, ale w obronie jest już inaczej, bo 80 procent stanowią chęci.
Na dodatek wydaje mi się, że trener dostał takich zawodników, których dokładnie chciał.
- Wszystko, co trenerzy dotychczas chcieli to zrobiliśmy - oczywiście w granicach naszych możliwości. Nie mamy takich nakładów finansowych, jak Stelmet, PGE Turów, czy Anwil Włocławek, ale spełniliśmy wszystkie życzenia trenera.