Marko Djurić gra w Kotwicy Kołobrzeg już szósty sezon, w tym czwarty z rzędu. Tym samym, 30-letni skrzydłowy jest kimś takim dla ekipy Czarodziei z Wydm, kim dla Anwilu Włocławek jest Seid Hajrić. Obcokrajowcem, który stał się człowiekiem "stąd".
- Gram w Kotwicy już kilka dobrych lat i świetnie czuję się w Polsce. Pamiętam moje początki, jeszcze w Inowrocławiu. Wówczas nawet nie myślałem, że mógłbym zostać tutaj na dłużej, ale tak właśnie się stało. Fajnie jednak, że w lidze są koszykarze z Bałkanów. Zawsze możemy wówczas porozmawiać po bośniacku czy serbsku - mówi Djurić, który podczas niedzielnego spotkania będzie miał okazję pokonwersować nie tylko z Hajriciem, ale również z Dusanem Katniciem czy Danilo Mijatoviciem.[i]
- Nie znam ich obu, ale chętnie porozmawiam przed meczem. Podczas spotkania nie będzie jednak żadnej sympatii. Wiadomo, faworytem nie jesteśmy, ale sport jest piękny i nie zawsze ten większy wygrywa. Czasem wygrywa ten mniejszy, a my nie jedziemy do Włocławka na wycieczkę. Jedziemy pokusić się o wygraną[/i]
- dodaje Djurić.
Co ciekawe, Kotwica, odkąd awansowała do ekstraklasy, tylko dwukrotnie wygrała w Hali Mistrzów z Anwilem. Najpierw w sezonie 2006/2007 (87:74), a następnie dwa lata później (93:80). Djurić nie grał jednak w żadnym z tych meczów.
- Niestety, nigdy nie udało mi się wygrać we Włocławku w barwach Kotwicy. Jedynie gdy grałem w Noteci Inowrocław, pokonaliśmy włocławian w sezonie 2004/2005. Cóż, mam nadzieję, że w niedzielę być może to się zmieni. Postaramy się sprawić niespodziankę i na pewno nie położymy się na parkiecie - dodaje 30-letni skrzydłowy.
[/b]