Adam Popek: W miniony weekend ograłyście trzecią ekipę BLK i wciąż pozostajecie niepokonane. Generalnie bardzo dobrze rozpoczęłyście samo spotkanie. Chyba dzięki temu zyskałyście pewność siebie?
Zane Tamane: Myślę, że duża tu zasługa sztabu szkoleniowego. Od paru dni skrupulatnie przygotowywaliśmy się pod kątem tego starcia, sporo rozmawialiśmy na temat sposoby gry przeciwniczek i staraliśmy działać tak, by nic nas nie zaskoczyło. Oczywiście całość wymagała pracy. Początek poprzedniego tygodnia był naprawdę wyczerpujący. Niemniej opłaciło się. Na szczęście jako team zachowaliśmy koncentrację, a potem zgarnęliśmy pełną pulę.
Zostało zaledwie kilka bojów do świątecznej przerwy. To trudny czas, bo skupienie może być ciężko utrzymać. Każdy siłą rzeczy marzy o odpoczynku w rodzinnym gronie.
- Dokładnie. Właśnie wtedy trzeba szczególnie uważać. Mam nadzieję, że nie przytrafią się żadne złe przygody. Wszystkie jesteśmy nastawione na poświęcenie, zatem liczę, iż oczekiwań swoich oraz fanów nie zawiedziemy.
Ale czujecie już zmęczenie?
- Częściowo, aczkolwiek po meczach mamy zwykle chwilkę wolnego zatem jest moment żeby zregenerować siły. My zawodowo gramy w koszykówkę, wobec czego pewne czynniki są normalne. Z tym wiąże się profesjonalizm. Bez wątpienia żaden nadchodzący pojedynek nie okaże się łatwy, zatem trochę energii spożytkujemy. Grunt to wywalczyć spodziewane profity i niczego nie żałować.
Pytam bo choćby tydzień wcześniej konfrontacja z Basketem ROW Rybnik mimo wygranej nie wypadła najokazalej.
- Zgadza się tyle, że czasem ma miejsce słabszy fragment spowodowany różnymi czynnikami. Nie istnieje przynajmniej tutaj pojęcie constans. Wierzę, iż trener jak zawsze odpowiednio rozplanuje zajęcia treningowe i ukierunkuje nas na właściwe tory.
W środę pod Wawel przyjedzie rosyjska Nadieżda Orenburg, której barw broniłaś wcześniej.
- Fakt. Obecnie pracuje tam trener George Dikeoulakos. Ponadto Grek prowadził między innymi moją narodową reprezentację. Sądzę, że należy do czołówki na Starym Kontynencie. Miło będzie go znów spotkać. Wciąż też utrzymuję kontakt z zawodniczkami. Wiem, że obecną edycję Euroligi drużyna rozpoczęła źle, lecz poprawi się.
Jeśli zdołacie triumfować to sytuacja zrobi się bezpieczniejsza. Poza tym teoretycznie prościej dokonać tej sztuki u siebie niż za Uralem w hali przy ulicy Gagarina.
- Jasne. Przecież dochodzi aspekt podróży, zmiany stref czasowych. Coś takiego nigdy nie pomaga. Niemniej myślmy jedynie o tym co wydarzy się w najbliższej przyszłości.
Da się wskazać faworyta tej potyczki?
- My mamy lepszy bilans, tyle że europejskie puchary charakteryzują się wyrównanym poziomem. Ciężko wyszukać słabeuszy. Moim zdaniem bez znaczenia pozostaje kwestia tego kto jest korzystniej postrzegany, bo pracę i tak należy wykonać. Nikt nie położy się przed Białą Gwiazdą, ponieważ zanotowała więcej zwycięstw. Ten schemat działa również w drugą stronę.
Ewentualna świadomość spełnionego zadania sprawiłaby, że do domów pojechałybyście raczej usatysfakcjonowane.
- Poruszyłeś właśnie następny czynnik motywacji. Tylko sukcesy dają poczucie względnego komfortu - stara prawda.