2 
Przed starciem z Polpharmą Starogard Gdański, Marcin Sroka zdobył łącznie w ośmiu meczach 26 punktów. Przeciwko ekipie z Kociewa potrzebował zaledwie 20 minut by zakończyć spotkanie z dorobkiem... 20 oczek. To dokładnie tyle, ile rzucił w siedmiu ostatnich ligowych pojedynkach.
- Czy to było moje najlepsze spotkanie w sezonie? Odpowiedź myślę jest bardzo prosta. Oczywiście, moja gra to nie jest przede wszystkim zdobywanie punktów; mam inne zadania na parkiecie, ale biorąc pod uwagę tylko ten szczegół to można powiedzieć, że zagrałem najlepiej w dotychczasowych rozgrywkach - mówi 32-letni skrzydłowy Stelmetu Zielona Góra.
Pojawiły się minuty, więc pojawił się komfort gry - tak w największym skrócie można opisać oraz wytłumaczyć wyskok formy Sroki. Wcześniej koszykarz spędzał na parkiecie około kwadransa. - Wiadomo, postawa zawodnika jest uzależniona od minut, a na poziomie profesjonalnym jest to jeszcze istotniejsze. Można dostać czasami te trzy-cztery-pięć minut więcej i właśnie to może okazać się kluczowe dla ustabilizowania formy. Poza tym, zawsze gra się na tyle, na ile przeciwnik pozwala...
A w poniedziałek przeciwnik pozwalał na bardzo dużo. Stelmet łatwo ograł Polpharmę 91:55, dwukrotnie uniemożliwiając rywalom zdobycie chociażby 10 punktów w kwarcie.
W najbliższej kolejce Stelmet zagra z PGE Turowem Zgorzelec na wyjeździe, wcześniej czeka ich także mecz w Eurolidze. Czy również i tym razem Sroka będzie przydatny w ofensywie? - Dla mnie punkty nie są najważniejsze, ale jeśli otrzymam swoje minuty, to na pewno będę chciał to wykorzystać i potwierdzić, że mecz z Polpharmą nie był jednorazowym wyskokiem, a jedynie efektem coraz lepszej formy - kończy skrzydłowy.
Czy Marcin Sroka utrzyma formę z meczu z Polpharmą na dłużej? 
