Heat wyrwali triumf Pacers, game-winner Walkera, 58 minut gry w Milwaukee

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Indiana Pacers prowadziła przez większość środowego spotkania na szczycie Konferencji Wschodniej, lecz ostatnie minuty ułożyły się już pod dyktando obecnych mistrzów NBA.

Indiana Pacers bardzo nerwowo rozpoczęła hitowy pojedynek rozgrywany w AmericanAirlines Arena, ale po krótkiej reprymendzie Franka Vogela gra zeszłorocznych wicemistrzów Konferencji Wschodniej nabrała właściwych obrotów. Przyjezdni popełnili kilka prostych strat, co efektownie wykorzystali miejscowi, aczkolwiek ich radość nie trwała długo. Goście po kilku minutowym falstarcie prezentowali się wręcz wybornie i po pierwszej połowie schodzili do szatni z 11-punktową zaliczką. Heat spudłowali wówczas wszystkie osiem rzutów zza łuku, a na domiar złego, ich lider w niecałe 15 minut popełnił trzy przewinienia.

Po zmianie stron szybkie 5 fauli "złapał" również Roy Hibbert, w wyniku czego szansę do wykazania dostał Ian Mahinmi. 27-letni Francuz spędził na parkiecie w sumie blisko 23 minuty, o 9 więcej niż zazwyczaj, ale niezbyt poradził sobie jednak z towarzyszącą presją. Heat dzięki świetnej końcówce trzeciej kwarty doprowadzili do wyniku 71:76, a prym w szeregach miejscowych wiódł Dwyane Wade i LeBron James.

Podopieczni Erika Spoelstry gonili, gonili, by zrównać się z rywalem dopiero na 1:30 minuty przed ostatnią syreną. Chwilę później pierwszym celnym rzutem zza łuku popisał się Ray Allen i było już pozamiatane. Gospodarze objęli prowadzenie 95:92, a rywale nie byli w stanie podnieść się z kolan. Rewanż za wcześniejszą porażkę w Bankers Life Fieldhouse udany.

Najlepszym strzelcem przyjezdnych okazał się Paul George, autor 25 punktów (8/16 z gry), 8 zbiórek oraz 6 asyst. Skrzydłowy prowadził swój zespół niczym rasowy lider, ale to właśnie George w ostatniej akcji nie zdołał doprowadzić do wyrównania, co w konsekwencji sprawiło, że Pacers mimo wysokiego, wcześniejszego prowadzenia, opuszczali parkiet sfrustrowani i upokorzeni. Dobre 23 "oczka" dorzucił jeszcze David West, ale nawet to okazało się za mało na walecznych Heat.

Mistrzów NBA do triumfu poprowadził głównie duet Wade - James. Obaj koszykarze zdobyli w sumie więcej niż połowę punktów zespołu, a sam 31-letni absolwent uczelni Marquette uzbierał ich 32. Heat pomimo zwycięstwa z liderem Wschodu, z bilansem (19-6) cały czas plasują się na pozycji wicelidera.

***

Trey Burke w 40 minut uzbierał rekordowe 30 punktów, 8 zbiórek i 7 asyst, a jego Utah Jazz ograli Orlando Magic 86:82. Warto dodać, że miejscowi z Florydy, w przekroju całego pojedynku trafili tylko 28 na 86 oddanych rzutów... co po podliczeniu daje marne 32,6-procent. Porażka nie może dziwić.

Charlotte Bobcats po niecelnym rzucie osobistym DeMara DeRozana mieli zaledwie sekundę i piłkę na połowie rywala w doliczonym czasie gry. Pozostawiony czas wykorzystali wręcz wzorowo, a rzutem na wagę końcowego triumfu popisał się Kemba Walker. Filigranowy rozgrywający uzbierał w sumie 29 punktów, a Rysie legitymują się w tym momencie zaskakująco dobrym bilansem 12-14. - Chciałem wykonać ten rzut i bylem po prostu szczęśliwy, że dostałem szansę - mówił po meczu bohater ostatniej akcji.

Carmelo Anthony spędził na placu boju 55 minut (!), ale jego New York Knicks ograli słabiutkich Milwaukee Bucks dopiero po dwóch dogrywkach. Melo zapisał na swoim koncie w sumie 29 punktów i 9 zbiórek, ale trafił tylko 9 z 29 oddanych rzutów... Niezły powrót do gry zaliczył Tyson Chandler. Podkoszowy zmagający się z problemami zdrowotnymi rozegrał dopiero swój piąty mecz w tym sezonie, notując przyzwoite 9 "oczek" i dokładnie tyle samo zebranych piłek.

***

Porażki z nieprzewidywalnymi Leśnymi Wilkami doznali natomiast koszykarze Portland Trail Blazers. Liderów Konferencji Zachodniej przed klęską nie uchroniło nawet 36 punktów Damiana Lillarda. Drużyna z Rip City w konsekwencji straciła w tym momencie fotel lidera na rzecz OKC Thunder, a miejscowych z Minneapolis do triumfu poprowadził duet Nikola Peković - Kevin Love. Obaj zdobyli łącznie aż 59 punktów (24/37 z gry), a ten drugi dorzucił jeszcze 15 zbiórek.

***

Wyniki:

Miami Heat - Indiana Pacers 97:94 (22:26, 19:26, 30:24, 26:18) Heat:

Wade 34, James 25, Bosh 15. Pacers:

George 25, West 23, Stephenson 13.

Orlando Magic - Utah Jazz 82:86 (20:27, 19:22, 23:19, 20:18)

Magic: Nelson 17, Vucevic 14, Harris 14, Davis 12. Jazz: Burke 30, Hayward 15, Favors 14.

Toronto Raptors - Charlotte Bobcats 102:104 (15:18, 32:19, 23:33, 25:25, 7:9) Raptors:

DeRozan 30, Lowry 17, Salmons 11. Bobcats:

Walker 29, Jefferson 24, McRoberts 13.

Atlanta Hawks - Sacramento Kings 124:107 (28:26, 25:28, 32:33, 39:20)

Hawks: Korver 28, Horford 25, Teague 18. Kings: Cousins 28, Gay 22, Thomas 20.

Boston Celtics - Detroit Pistons 106:107 (42:23, 21:29, 18:28, 25:27)

Celtics: Sullinger 19, Crawford 17, Bradley 14. Pistons: Jennings 28, Smith 20, Drummond 14.

Milwaukee Bucks - New York Knicks 101:107 (22:24, 22:21, 22:23, 21:19, d1. 7:7, d2. 7:13)

Bucks: Knight 36, Henson 20, Middleton 20. Knicks: Anthony 29, Udrih 21, Smith 19.

Minnesota Timberwolves - Portland Trail Blazers 120:109 (31:22, 38:21, 29:35, 22:31)

Timberwolves: Pekovic 30, Love 29, Martin 22. Trail Blazers: Lillard 36, Batum 20, Aldridge 15.

Dallas Mavericks - Memphis Grizzlies 105:91 (27:21, 25:18, 26:27, 27:25)

Mavericks: Nowitzki 20, Ellis 18, Carter 14. Grizzlies: Allen 16, Leuer 14, Randolph 14, Davis 12.

Phoenix Suns - San Antonio Spurs 101:108 (34:29, 24:30, 23:28, 20:21)

Suns: Frye 22, Dragic 18, Bledsoe 15. Spurs: Ginobili 24, Duncan 17, Leonard 14.

Houston Rockets - Chicago Bulls 109:94 (24:16, 33:30, 26:20, 26:28)

Rockets: Howard 23, Harden 19, Parsons 19, Beverley 15. Bulls: Butler 20, Deng 18, Boozer 17.

Los Angeles Clippers - New Orleans Pelicans 108:95 (27:22, 25:23, 26:20, 30:30)

Clippers: Griffin 21, Dudley 20, Crawford 17. Pelicans: Davis 24, Anderson 17, Holiday 13.

Źródło artykułu:
Komentarze (3)
avatar
Aporty
19.12.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To co robi Love to jest miazga. Jest w tym sezonie na razie bardziej efektywny niż Lebron  
avatar
MrJanek91
19.12.2013
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Brawo Miami, pościg zakończony sukcesem.  
pepsiBKS
19.12.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
no The King pokazał swoje prawdziwe oblicze i kulturę gry. co za zadufany typ. żeby chcieć lać swojego kolegę z drużyny, brawo panie Lebron.