Drużyna Jasona Kidda triumfowała w czterech ostatnich pięciu ligowych spotkaniach i do pojedynku z Washington Wizards przystępowała w roli faworyta. Przewidzieć postawę Brooklyn Nets w sezonie 2013/2014, to jednak jak wróżenie z fusów. Ekipa z Big Apple potrafi zagrać świetnie, by ograć na przykład Miami Heat, a na drugi dzień polec w pojedynku z Orlando Magic.
Środowej nocy, miejscowi z Barclays Center mieli jeden ze swoich lepszych dni strzeleckich, czego świetnym dowodem są proste rubryki statystyczne - 39 celnych na 74 oddanych rzutów z gry ( 53%) oraz 9 na 21 zza łuku (43%). 27 punktów na genialnej skuteczności uzbierał z ławki Paul Pierce, a 22 "oczka" dołożył Brook Lopez, ale jak się okazuję, nawet to nie wystarczyło do poskromienia coraz lepiej grających Washington Wizards. - Łatwo jest siedzieć i rozmawiać z wami o tym, co tej nocy mieliśmy zrobić, ale w tym momencie, kompletnie mnie to nie obchodzi. Przegraliśmy mecz - mówił w rozmowie z dziennikarzami 36-letni były zawodnik Boston Celtics.
Stołeczni świetnie radzili sobie głównie w pierwszej połowie, a ich przewaga sięgnęła w pewnym momencie nawet dwunastu punktów. Nets w ostatniej kwarcie dwoili się i troili, by dogonić przyjezdnych, lecz ci byli tego dnia nieuchwytni. Aż siedmiu graczy Wizards po końcowej syrenie miało na swoim koncie dziesięć lub więcej punktów, jednymi słowy - wygrała drużyna.
Najlepszym strzelcem Czarodziejów okazał się John Wall, autor karcianego "oczka", a niezłe 17 punktów w niespełna 23 minuty uzbierał z ławki Nene Hilario. Marcin Gortat trafił zaledwie 4 z 11 oddanych prób oraz wykorzystał dwa rzuty wolne, spędzając na boisku dwa kwadranse, ale jako jedyny w szeregach swojej drużyny zanotował double-double, zdobywając summa summarum 10 punktów i 10 zbiórek. Wizards wygrali już drugi mecz z rzędu, a jedenasty w sezonie i plasują się w tym momencie na siódmym miejscu w Konferencji Wschodniej.
Brooklyn Nets - Washington Wizards 107:113 (28:30, 25:29, 24:26, 30:28)
Nets: Pierce 27, Lopez 22, Johnson 20.
Wizards: Wall 21, Nene 17, Beal 15, Ariza 15.
Gortat robi double-double, a koleś pisze, że bez fajerwerków. Fakt, że jest to DD najbardziej minimalne z możliwych, ale to ciągle DD.