Stelmet Zielona Góra nie pozostawił najmniejszych złudzeń, który zespół był lepszy w miniony weekend i pewnie pokonał Kotwicę Kołobrzeg 99:72. Ci kibice, którzy obawiali się powtórki z pierwszego spotkania obu zespołów (wówczas mistrz Polski wygrał dopiero po dogrywce), mogli odetchnąć już po dziesięciu minutach, po których ekipa Mihailo Uvalina prowadziła 26:14.
- Mam pretensje do swoich zawodników, że po prostu całkowicie oddali inicjatywę w ręce koszykarzy Stelmetu. Mieliśmy w tym spotkaniu gorsze momenty, ale mieliśmy również lepsze, m.in. dobrej obrony, po której powinniśmy zdobywać punkty w ataku. Niestety, nie byliśmy wystarczająco skoncentrowani - mówi trener ekipy "Czarodziei z Wydm", Tomasz Mrożek.
Pozwalając gospodarzom na zbudowanie przewagi już w pierwszej kwarcie spotkania, kołobrzeżanie praktycznie zablokowali sobie drogę do sprawienia sensacji i pokonania mistrza Polski w jego własnej hali. Zielonogórzanie spokojnie kontrolowali przebieg pojedynku i trener Uvalin mógł skorzystać ze wszystkich, 12 graczy z protokołu meczowego. Tym samym osiem minut otrzymał Maciej Kucharek, a trzy powracający po kontuzji Mantas Cesnauskis. Zespołowo grający (20 asysty w całym spotkaniu) Stelmet już po trzech kwartach prowadził różnicą 25 oczek (77:52).
- Nie ma co ukrywać, że to był jeden ze słabszych naszych meczów. Nasz styl był daleki od ideału i pokazywał raczej, że zamiast robić jakiś progres, jakiś krok do przodu, to my robimy krok w tył. Żałuję tego, że w pewnych momentach spotkania nie byliśmy wystarczająco skoncentrowani i np. pozwoliliśmy Stelmetowi zebrać aż 12 piłek w ataku. Co prawda my nie byliśmy dużo gorsi w tym elemencie, bo mieliśmy tylko jedną piłkę mniej, ale gospodarze lepiej korzystali z tego, że ponawiali akcje. No i popełniliśmy aż 17 strat. Tak grając, nie da się wygrać z mistrzem Polski na jego terenie - dodaje Mrożek.
Z bilansem 3-9, Kotwica jest na przedostatnim miejscu w lidze. Stelmet lideruje stawce z dorobkiem 10-2.
[b]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/b]