Piotr Pamuła wyszedł po raz drugi w tym sezonie na parkiet, a po raz pierwszy pojawił się w Hali Mistrzów. W meczu z PGE Turowem Zgorzelec 23-letni rzucający otrzymał od trenera Miliji Bogicevicia jednak tylko niespełna minutę.
- Nie ma co ukrywać - nie jestem jeszcze gotowy do gry na 100 procent i w ataku, i w obronie. Noga mnie już nie boli, ale na pewno to nie jest taka sytuacja, w jakiej byłem przed sezonem, gdy przepracowałem okres przygotowawczy - mówi Pamuła.
Przebywając na parkiecie niespełna minutę, Pamuła nie był w stanie odmienić losów spotkania (ponadto, na placu gry pojawił się głównie dlatego, że Anwil miał problemy z przewinieniami polskich koszykarzy) i PGE Turów pokonał włocławian 83:75. Po meczu obaj trenerzy podkreślali, że wpływ na zwycięstwo gości miały trójki, a konkretnie 10 trafionych rzutów z daleka na 19 prób.
[i]
- PGE Turów miał bardzo dobry procent skuteczności zza łuku, ale nie tylko dlatego, że to wynikało z ich dyspozycji. Rywale trafiali gdyż mieli bardzo dużo czystych pozycji, czyli naszej winy również w tym sporo było[/i] - dodaje Pamuła.
Nie tylko sam 23-latek oczekuje z niecierpliwością na moment, w którym będzie w stanie pomóc Anwilowi w rotacji. Podobne nastawienie mają kibice oraz sztab trenerski klubu. - Nie da się grać tak długo, to już ponad drugi miesiąc, tylko siódemką zawodników. Sama energia to za mało, potrzebny jest jeszcze "kwalitet". Nie mogę się doczekać, kiedy Piotrek będzie już zdolny do gry na 100 procent. Jego obecność w zespole mocno rozszerzy naszą strategię, bo przecież ja w okresie przygotowawczym zakładem, że on będzie graczem pierwszej piątki. Teraz sytuacja się zmieniła, ale i tak mocno na niego liczę - tłumaczy trener Bogicević.
[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/url][/b]