Trefl Sopot jest jedynym z nielicznych klubów w Tauron Basket Lidze, który nie przeprowadził żadnych personalnych zmian w zespole od początku sezonu. Trener Darius Maskoliunas musi grać tym, co ma, ponieważ klub dysponuje ograniczonym budżetem. - Personalnie nie wyglądamy najgorzej, ale jeśli spojrzymy na budżety to zdecydowanie jesteśmy gdzieś tam z tyłu. To na pewno ma jakiś wpływ, bo ci najbogatsi potrafią zbudować skład, w którym jedenastu, czy dwunastu zawodników regularnie występuje na parkiecie - ocenia Adam Waczyński, lider Trefla Sopot.
"Waca" w Sopocie jest od kilku lat i w Treflu doświadczył już niemal wszystkiego. W poprzednim roku o zespole było zdecydowanie głośniej, ale nie z powodów sportowych. - W zeszłym roku dużo o naszym zespole mówiło się w kontekście problemów finansowych. Przemek Zamojski od nas odszedł, Filip Dylewicz też mógł postąpić podobnie. W tym sezonie nie mamy takich animozji, staramy się robić to co do nas należy - ciężko trenować i wygrywać każde kolejne spotkanie - zauważa Waczyński, który podkreśla, że w tym roku sytuacja się ustabilizowała. - Finanse są naprawdę w porządku, wygląda to zdecydowanie lepiej niż w poprzednich latach - mówi skrzydłowy reprezentacji Polski.
Sopocianie jak na razie mają na swoim koncie dziesięć zwycięstw i zaledwie trzy porażki. - Po cichutku robimy swoje. Mamy całkiem przyzwoity bilans. Możemy być z siebie zadowoleni. Mamy młody zespół i cały czas się uczymy tak naprawdę. Nie mamy tak doświadczonego zespołu jak w Zgorzelcu, czy w Zielonej Górze - komentuje Waczyński.