Karron Johnson, Jordan Callahan i Wojciech Złoty leczą obecnie różnego rodzaju urazy, zaś Łukasz Wichniarz zachorował na zapalenie krtani. Tym samym, cała czwórka nie mogła zagrać w meczu ze Śląskiem Wrocław, więc trener Tomasz Mrożek mógł rotować garstką koszykarzy.
- Graliśmy w zaledwie siedem osób, a właściwie w sześć, bo Piotrek Żołnierczuk dał krótką zmianę na kilka minut. Niestety, ale taka rotacja nie zwiastuje nic dobrego - mówi Grzegorz Arabas, rzucający Kotwicy. Doświadczony strzelec zdobył 13 punktów, ale zagrał na słabej skuteczności (5/13 z gry) i dodatkowo, popełnił aż pięć strat.
Wobec braków kadrowych, Arabas musiał spędzić na parkiecie aż 36 minut i to właśnie zmęczenie, a także nieustanne wywieranie presji zawodników wrocławskiego klubu, wpłynęło na wspomniane straty koszykarza. Twarda defensywa gospodarzy dała się we znaki również Jessiemu Sappowi, który musiał grać aż 38 minut (3/10 z gry, siedem asyst, ale również trzy straty).
- Mieliśmy utrudnione zadanie, bo Jessie był jedynym graczem, który mógł rozgrywać piłkę i w związku z tym, wrocławianie cały czas wywierali na niego presję. Chwała mu za to, że dotrwał do końca spotkania, bo starał się jak tylko mógł - dodaje Arabas.
W najbliższym spotkaniu Kotwica zmierzy się z Asseco. Trener Mrożek będzie prawdopodobnie dysponował szerszą kadrą w tym spotkaniu. - Na pewno podejmiemy walkę z gdynianami, tym bardziej, że będzie nas więcej w rotacji - kończy doświadczony gracz.
[b][url=http://www.facebook.com/Koszykowka.SportoweFakty]Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
[/url][/b]