Ekipa ze Słupska przyjechała do Radomia po przegranej w Zielonej Górze. W sobotę Enerdze Czarnym również nie udało się odnieść zwycięstwa. Od początku spotkania tracili do Rosy kilka punktów. Z czasem ten dystans się powiększał.
- Nie weszliśmy dobrze w ten mecz - przyznał po zakończeniu zawodów Jordan Hulls. Rozgrywający dobrze kierował grą swojej drużyny, ale było to za mało, aby móc nawiązać wyrównaną walkę z radomianami. - To był dobry, ciężki pojedynek - podkreślił.
Czarne Pantery straciły aż 87 punktów. To bardzo dużo jak na zespół prowadzony przez Andreja Urlepa, który słynie przecież z tego, że przykłada olbrzymią wagę do defensywy. - Nie graliśmy dobrze w obronie, daliśmy rywalom wiele okazji do oddawania rzutów z dość prostych pozycji. Sami dużo pudłowaliśmy - zauważył 23-letni koszykarz.
Przyjezdni zanotowali skuteczność na poziomie 44,6 proc., a więc niższą od Rosy (53,6 proc.). - Ponadto popełniliśmy dużo strat, przez które gospodarze mogli wyprowadzać szybkie kontrataki - zwrócił uwagę Hulls. Jego drużyna oddała przeciwnikom 12 piłek.
Zwłaszcza w trzeciej kwarcie Amerykanin często rzucał z dystansu. Czy był to element taktyki? - Tak, staraliśmy się coś zmienić w naszej grze. Chcieliśmy rozciągnąć obronę Rosy, stąd tyle moich rzutów za trzy (8-przyp.red.) - odpowiedział. Łącznie trafił zaledwie 4/15 prób z gry.