Keith Clanton: Sami sobie skomplikowaliśmy to starcie
Keith Clanton był jednym z jaśniejszych punktów Anwilu Włocławek w przegranym meczu z Treflem. - Sami sobie skomplikowaliśmy to starcie - powiedział gracz, który ostatnie minuty meczu oglądał z ławki.
Anwil dobrze rozpoczął starcie z Treflem Sopot. Na początku spotkania wygrywał 10:2, lecz już w pierwszej akcji drugiej kwarty stracił prowadzenie. Od tego momentu mecz układał się pod dyktando gospodarzy (37:29 do przerwy), choć w samej końcówce włocławianie doprowadzili jeszcze do remisu 63:63. Ostatnie minuty należały jednak do miejscowych, a konkretnie do Lance'a Jetera i Adama Waczyńskiego.
- Do samego końca mieliśmy szansę wygrać to spotkanie. Niestety, w końcówce popełniliśmy kilka błędów, które ostatecznie kosztowały nas porażkę. Była taka sytuacja, w której doprowadziliśmy do remisu, a potem pozwoliliśmy sobie rzucić pięć punktów w dwóch kolejnych akcjach. Chyba Jeter trafił trójkę i oni uwierzyli, że ten mecz wygrają. Złapali lekkość, a my wręcz przeciwnie - tłumaczył Keith Clanton, środkowy Anwilu.
Clanton zdobył 10 punktów i miał siedem zbiórek przeciwko Treflowi. Końcówkę meczu obejrzał jednak z ławki rezerwowych ze względu na uraz stopy, którego nabawił się w połowie trzeciej kwarty. - Myślę, że wszystko ze stopą jest w porządku. Źle spadłem, poczułem ból, ale nie sądzę, żeby to był długotrwały uraz - mówił tuż po ostatniej syrenie Amerykanin, który o własnych siłach zszedł do szatni, a chwilę wcześniej zagrał nawet jeszcze minutę w czwartej kwarcie. Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć jednak, że uraz okazał się poważniejszy, niż się wydawało i koszykarza może czekać dłuższa przerwa w grze.