Heat znów ograli Lakers, popis Aldridge'a

Czwartkowej nocy w NBA rozegrane zostały tylko dwa spotkania. Z pewnością za wydarzenie dnia można uznać niewiarygodny występ podkoszowego Portland Trail Blazers.

Patryk Pankowiak
Patryk Pankowiak

Los Angeles Lakers nie zrewanżowali się Miami Heat za porażkę z 25 grudnia ubiegłego roku. Co prawda, Jeziorowcy przez całe spotkanie gonili rozpędzonych rywali, ale szczytem możliwości okazało się dojście mistrzów NBA na różnicę czterech punktów - 99:103 (2:51 do końca) po trójce Jodie'go Meeksa. Żar triumfował ostatecznie 109:102, odnosząc tym samym trzydzieste trzecie zwycięstwo w trwających rozgrywkach, a osiemnaste na własnym parkiecie.

W czwartkowym pojedynku nie do zatrzymania okazał się się duet LeBron James - Chris Bosh. Obaj koszykarze zdobyli w sumie 58 punktów, a 13 zbiórek i 6 asyst zapisał na swoim koncie ten pierwszy. Po 11 "oczek" zdobyli natomiast Mario Chalmers i Norris Cole. 5 punktów (2/5 z gry) i 5 zbiórek dorzucił coraz śmielej poczynający sobie Greg Oden, który w sezonie 2013/2014 zdołał przezwyciężyć urazy i wrócić na zawodowe parkiety. Heat, oprócz świetnej 57-procentowej skuteczności z gry, zdominowali Lakers również w grze podkoszowej, co świetnie ukazuje stosunek zebranych piłek - 48 do 35.

Po stronie przegranych, najlepiej spisywał się Pau Gasol oraz wspominany wyżej Meeks. Hiszpan i Amerykanin zaaplikowali rywalom po 22 punkty, a 19 "oczek" dorzucił wchodzący z ławki Nick Young. To wszystko okazało się jednak zbyt mało, by pokonać tego dnia Heat. - Szukaliśmy koszulek z napisem Heat, zamiast grać twardziej. Trafiliśmy kilka wielkich rzutów, ale oni po prostu mieli ich więcej i pokonali nas- mówił po meczu head coach 16-krotnych mistrzów NBA, Mike D'Antoni.

Miami Heat - Los Angeles Lakers 109:102 (30:27, 27:19, 28:29, 24:27)

(Bosh 31, James 27, Chalmers 11, Cole 11 - Meeks 22, Gasol 22, Young 19)

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Portland Trail Blazers podobnie jak Lakers, przez większość spotkania gonili wynik, ale skutki były zupełnie odmienne. Drużyna ze stanu Oregon w czwartej kwarcie wyszła na prowadzenie i ostatecznie w samej końcówce przechyliła szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Denver Nuggets musieli obejść się smakiem.

Kluczowe sześć na sześć rzutów wolnych zaaplikował wówczas LaMarcus Aldridge, który okazał się zresztą bohaterem czwartkowego pojedynku. Podkoszowy zdobył najlepsze w karierze - 44 punkty (15/29 z gry, 14/17 z linii rzutów wolnych), do czego dodał jeszcze 13 zbiórek, 5 asyst oraz 2 bloki. Efektywnie wspomógł go Wesley Matthews, autor 24 "oczek", a podopieczni Terry'ego Stottsa w przekroju całego pojedynku stracili zaledwie 9 piłek, przy 19 stratach rywali.

W szeregach Bryłek, aż sześciu graczy przekroczyło barierę dziesięciu punktów, a najwięcej - 18, zapisał w swoim dorobku Wilson Chandler. Przyjezdni z Kolorado przegrywając w dawnej Rose Garden, ponieśli już trzecią porażkę z rzędu. Trail Blazres triumfowali natomiast po raz trzydziesty drugi, zrównując się tym samym pod względem ilości zwycięstw z OKC Thunder i San Antonio Spurs.

Portland Trail Blazers - Denver Nuggets 110:105 (27:30, 32:37, 27:24, 24:14)

(Aldridge 44, Matthews 24, Lopez 12 - Chandler 18, Foye 14, Lawson 13, Robinson 13)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×