Sobotnie spotkanie na Kociewiu miało dwie różne odsłony. W pierwszej fazie pojedynku dominowali wyłącznie podopieczni Miodraga Rajkovica, jednak w drugiej zdecydowanie lepszą drużyną był zespół Tomasza Jankowskiego, który momentami dominował nad faworyzowanym rywalem. Polski szkoleniowiec nie do końca zadowolony był z gry swoich koszykarzy, a w szczególności właśnie z początku starcia. Trener Farmaceutów uważa, że to właśnie pierwsza kwarta zadecydowała o ostatecznym rezultacie meczu.
- Było bardzo blisko jak wskazuję wynik, ale tak naprawdę różowo nie było - mówił po walce z Turowem, coach biało-niebieskich. - Pierwsza kwarta tak jakby ustawiła ten mecz i wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Nie da się nawiązywać walki z żadnym zespołem z ligi, gdy się traci 30 punktów w zaledwie 10 minut, dlatego chwile porozmawialiśmy w przerwie - dodał.
Rozmowa ta wyszła starogardzkim graczom wyłącznie na dobre, a gospodarze dowodzeni w szczególności przez Ovidijusa Varanauskasa i Marcina Kosińskiego pokazali już zupełnie inne oblicze. Gdyby Kacper Radwański trafił wraz z ostatnią syreną za 3 punkty, to na Kociewiu mogłoby dojść do dogrywki i prawdziwej sensacji.
- Trzecia kwarta była już perfekcyjna, bo straciliśmy zaledwie 12 punktów i to spowodowało, że wróciliśmy do gry - zauważył Jankowski. - Była także dobra skuteczność, parę akcji było fajnych, dzieliśmy się piłką i stąd tyle asyst i rzutów z otwartych pozycji - zakończył.