Galatasaray Stambuł - Siauliai 94:63 (22:18, 29:13, 26:16, 17:16)
Bardzo pewnie do drugiej rundy kwalifikacji do Pucharu Europy awansowała ekipa Galatasaray Stambuł. W pierwszym pojedynku turecka drużyna dość niespodziewanie tylko zremisowała na wyjeździe z litewskim Siauliai. Na własnym parkiecie jednak podopieczni Murata Ozyera nie pozostawili już złudzeń, który z zespołów zasługuje na awans. Koszykarze ze Stambułu zmiażdżyli wręcz swojego rywala wygrywając spotkanie w stosunku 94:63. Do zwycięstwa gospodarzy poprowadził duet Huseyin Besok (18 punktów) - Milan Gurović (20 punktów). Zawodnicy ci doskonale znani są z występów na polskich parkietach.
BC FMP Zeleznik Belgrad - EclipseJet Myguide Amsterdam 83:67 (16:13, 22:16, 23:12, 22:26)
Do kolejnej rundy awansowali również koszykarze serbskiego BC FMP Zeleznika Belgrad, którzy przed własną publicznością gładko poradzili sobie z ekipą EclipseJet Myguide Amsterdam. Podopieczni Slobodana Klipy zdołali zniwelować 6-punktową stratę z pierwszego spotkania. Znakomity występ w szeregach ekipy z Serbii zaliczył Dragan Labović. Wzbogacił on konto swojego teamu o 22 "oczka" oraz zebrał 8 piłek. Kluczem do sukcesu w tym spotkaniu okazała się zdecydowanie lepsza postawa gospodarzy w walce na desce. W tym elemencie koszykarskiego rzemiosła miejscowi wygrali z rywalem w stosunku 34:24.
Uniks Kazań - Energa Czarni Słupsk 89:50 (25:13, 29:17, 21:10, 14:10)
W pierwszym spotkaniu eliminacji do Pucharu Europy miłą niespodziankę sprawili koszykarze Energi Czarnych Słupsk. Polski team dość gładko pokonał faworyzowany Uniks Kazań. W drugim pojedynku pomiędzy tymi ekipami niespodzianki już jednak nie było. Czarni ponieśli w Rosji dotkliwą porażkę. Przegrali różnicą aż 39 "oczek". W dwumeczu zdecydowanie lepsi okazali się zatem gracze z Kazania. Trudno się jednak temu dziwić. W szeregach polskiego teamu jedynym graczem, który stawił czoła rywalowi był Jason Straight. Zdobył on dla swojego zespołu 16 punktów, jednak był on całkowicie osamotniony w swoich poczynaniach. Drużyna ze Słupska zakończyła zatem swoją przygodę z europejskimi rozgrywkami.
Tartu Rock - Alianz Swans Gmunden 75:60 (28:12, 20:13, 14:17, 13:18)
Bardzo ambitnie w spotkaniu rewanżowym zagrali koszykarze estońskiego Tartu Rocka. Już w pierwszej kwarcie osiągnęli oni wyraźną przewagę nad austriackim Alianzem Swans Gmunden. Podopieczni Ullara Kerde wygrali spotkanie różnicą 15 "oczek", jednak do pełni szczęścia zabrakło im 7 punktów. Przewaga austriackiego teamu z poprzedniego meczu wynosiła bowiem 22 punkty. Gospodarzom plany pokrzyżował autor 23 "oczek" - Deteri Mayes. To głównie temu zawodnikowi ekipa z Gmunden zawdzięcza awans do kolejnej rundy.
Telekom Baskets Bonn - Panellinios Ateny 70:85 (24:18, 16:18, 19:30, 11:19)
Bez najmniejszych problemów ze swoim rywalem uporali się gracze greckiego Panelliniosu. Podopieczni Eliasa Zourosa bardzo wyraźnie pokonali w obu pojedynkach wicemistrzów Niemiec - Telekom Baskets Bonn. W drugim spotkaniu kluczowa okazała się trzecia kwarta wygrana przez drużynę z Półwyspu Bałkańskiego 30:19. Panellinios znakomicie prezentował się w walce na tablicach. Koszykarze ze stolicy Grecji zebrali aż 16 piłek w ataku.
Base BC Oostende - BC Triumph 81:68 (19:19, 20:17, 19:19, 23:13)
Wyraźne zwycięstwo odnieśli koszykarze Base BC Oostende. Po remisie w wyjazdowym spotkaniu z rosyjskim BC Triumph, na własnym parkiecie podopieczni Valda Vukoicicia gładko pokonali swojego rywala. W szeregach gości bezskutecznie dwoił się i troił Nenad Krstić. Gracz ten zdobył dla swojego teamu 18 punktów. Wśród gospodarzy znakomicie dysponowany był jednak tego dnia znany polskim fanom - Rashid Atkins. Amerykanin wzbogacił konto swojego zespołu o 28 "oczek'. Do tego dołożył jeszcze 8 asyst.
Cholet Basket - ASK Ryga 75:73 (17:19, 22:20, 22:17, 14:17)
Z awansu do drugiej rundy kwalifikacji do Pucharu Europy mogą cieszyć się gracze ekipy ASK Ryga. Po zaciętym spotkaniu wyjazdowym podopieczni Ramunasa Butautasa pomimo tego, że nieznacznie ulegli swojemu rywalowi, to jednak zdołali utrzymać przewagę, jaką zyskali sobie w pierwszym pojedynku. Taki obrót sprawy łotewski zespół zawdzięcza głównie fenomenalnej wręcz postawie środkowego - Bruno Sundova. Chorwat zanotował na swoim koncie aż 26 punktów oraz 7 zbiórek.