Stelmet Zielona Góra wyciągnął wnioski z ostatniego starcia w Tarnobrzegu i dość łatwo rozprawił się z gospodarzami 90:71. Mistrzowie Polski zagrali znacznie lepiej niż w pucharowej potyczce. Jeziorowcy natomiast mieli problemy ze skutecznością i nie byli w stanie dotrzymać kroku faworytowi. - Na pewno zagrali dużo lepiej niż w Pucharze Polski. To jednak my zagraliśmy zdecydowanie gorzej, tu bym szukał przyczyn tej porażki. Na pewno jednak trzeba pogratulować rywalowi, bo pokazali, że wiedzieli po co tu przyjechali. Źle weszliśmy w grę i nie byliśmy w stanie dorównać od początku Stelmetowi - przyznaje Marcin Nowakowski.
Stabill Jezioro Tarnobrzeg potwierdziło, że jest drużyną nieprzewidywalną. Po fatalnej pierwszej połowie gospodarze po przerwie pokazali, że potrafią walczyć nawet z najlepszymi. - Niestety wtedy było już po meczu. Taka strata do przerwy z rywalem tej klasy, to było zabójstwo. Nie wiem czemu tak się stało, nikt nie wie... Każdy zadaje sobie pytanie, dlaczego nie wyszliśmy tak agresywnie od początku. Jakbyśmy zagrali z takim sercem jak w spotkaniu pucharowym, albo jak w tej drugiej połowie, to być może obraz tego meczu byłby zupełnie inny - analizuje kapitan Jeziorowców.
Goście zagrali już w pełnym składzie, co znacznie przełożyło się na jakość ich gry. Nieobecny w meczu Pucharu Polski Przemysław Zamojski okazał się katem drużyny Dariusza Szczubiała. - Mieli więcej graczy, mogli grać agresywniej. W poprzednim meczu tego im brakło. Zagrali na dobrej koncentracji. To jest zespół, który musi wygrywać i na to jest nastawiony. Walczą przecież o mistrzostwo Polski - dodaje rozgrywający.
Sama porażka nie jest dla tarnobrzeżan tragedią, ciężko bowiem porównywać potencjał Stelmetu i Stabill Jeziora. Martwić może natomiast sama gra, która momentami wyglądała fatalnie. - Obie rzeczy mnie bolą. Szczególnie boli styl, w jakim zaczęliśmy. Mieliśmy już ostatnio naprawdę niezłe mecze, a znów zaczynamy grać taką niechlują koszykówkę, a to w dobrym kierunku nie prowadzi. Jakiś mały plusik to ta druga połowa. Pokazaliśmy to, co chcemy i powinniśmy grać - mówi Nowakowski.
Postawa Jeziorowców w pierwszych dwóch kwartach może dziwić tym bardziej, że mecz z mistrzem Polski jest chyba najlepszą możliwą motywacją. W czym tkwi problem graczy Dariusza Szczubiała. - Nie wiem, może wyszliśmy przemotywowani, albo za szybko chcieliśmy coś pokazać. Oddawaliśmy zbyt wcześnie rzuty. Nie trafiliśmy w pierwszych sekundach akcji, oni kontrowali i szybko zbudowali dużą przewagę. Zawsze powtarzam, że z takimi drużynami tak grać po prostu nie można - kończy kapitan Stabill Jeziora.