Quigley katem - relacja z meczu KSSSE AZS PWSZ Gorzów - Wisła Can Pack Kraków

Wisła Can Pack Kraków po piekielnie trudnym spotkaniu wygrała na gorzowskim terenie 75:73. Gorzowianki do końca nie dawały za wygraną, ale w ekipie Białej Gwiazdy fantastyczna była Allie Quigley.

Marcin Malinowski
Marcin Malinowski

Niesamowicie emocjonujący mecz obejrzeli kibice, którzy w środę wybrali się do hali Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Gorzowie. Choć przez niemal całe spotkanie prowadziła Wisła Can Pack Kraków to do samego końca nie było wiadomo, kto zwycięży. Zespoły zagrały naprawdę widowiskowo, a pojedynek był zaciekły.

Pierwsza myśl, jaka się nasuwa po tym spotkaniu to dostępność rezerw. Odwieczna bolączka Dariusza Maciejewskiego znów dała o sobie znać. W ekipie KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp. zagrało osiem zawodniczek, z czego dwie na boisku spędziły niewiele ponad 10 minut łącznie. Przez 40 minut z parkietu nie schodziła Taber Spani. Ta nominalna szóstka spełniła jednak swoje zadanie i dała wiele powodów do zadowolenia. - Jestem dumny z postawy moich dziewczyn - mówił po meczu szkoleniowiec Akademiczek. Były jednak pewne mankamenty, które nie uszły uwadze trenera. Gorzowianki miały przede wszystkim problemy z Allie Quigley, która bezsprzecznie była zawodniczką meczu. Węgierka zdobyła 27 punktów i była zdecydowaną liderką swojego zespołu.

Najbardziej Quigley wyróżniała się w pierwszej i ostatniej kwarcie. W pozostałych na pierwszy plan wysuwały się rezerwowe: Danielle McCray i Cristina Ouvina. "Biała Gwiazda", jak to ostatnio ma w zwyczaju, grała falami. Początkowo skuteczność rzutów była słabsza niż u Akademiczek, ale potem to Wiślaczki przejęły inicjatywę. Przez cały mecz bardzo pewnie czuły się również na linii rzutów wolnych. Z czasem tych rzutów było coraz więcej, więc również skuteczność delikatnie spadła.

W gorzowskim zespole próbowano dać odpocząć podstawowym zawodniczkom, dlatego kilka minut dostały siostry Beata i Katarzyna Jaworskie. Ta pierwsza zmarnowała pod koniec pierwszej kwarty doskonałą sytuację, kiedy to od razu zza linii dostała piłkę od Spani i nie trafiła z czystej pozycji. Nie można jednak na nią zrzucać winy, bo podobnych sytuacji było więcej. AZS PWSZ postawił na szybki atak i to często się sprawdzało. - Jak najwięcej punktów z szybkiego ataku i wygrać zbiórkę - takie były założenia przedmeczowe, które po spotkaniu zdradził Dariusz Maciejewski. Zbiórki wyglądały dobrze do czasu drugiej kwarty. Później w tym elemencie inicjatywę przejęły przyjezdne, głównie dzięki słabej skuteczności gorzowianek.

Sporą rolę mogły odegrać też przewinienia. Krakowskich zawodniczek zagrało w sumie 10 i faule rozkładały się równomiernie. Gorzowianki zaś częściej przekraczały przepisy, a dodatkowo musiały to rozłożyć między sześć koszykarek. Ostatecznie skończyło się to wykluczeniem Izabeli Piekarskiej na nieco ponad minutę przed końcem.

Błędy i momenty nieskuteczności miały miejsce po obu stronach, dlatego też zespoły cały czas były w kontakcie. Po 30 minutach było 55:58 i gorzowskich kibiców znów czekał thriller... i to dosłownie. Wtedy dobrą grą popisała się wspomniana Ouvina, a do tego nadal wysoki poziom prezentowała Quigley. W pewnym momencie krakowianki prowadziły już 72:65. Gospodynie nie złożyły jednak broni i po kilku udanych wejściach pod kosz zmniejszyły stratę do trzech punktów. To, co działo się potem mogło przyprawić o zawał serca.

A zaczęło się właśnie od wspomnianego wyżej piątego faulu "Kruszyny". Quigley wykorzystała jeden z rzutów osobistych, a w kolejnej akcji polkowiczanki nie spieszyły się z rozegraniem. W końcu zdecydowały się na podanie, a czujna była Sharnee Zoll, która przejęła piłkę, pobiegła na drugą stronę boiska, a następnie stanęła, by poczekać na koleżanki. Piłkę dostała Katarzyna Dźwigalska, po czym rzuciła i... trafiła za trzy punkty, doprowadzając do remisu! Chwilę później, trzy sekundy przed końcową syreną, sfaulowała i Quigley miała proste zadanie. Najpierw trafić, a potem chybić, by nie dać możliwości ataku gorzowiankom. Tymczasem oba rzuty osobiste były celne. Akademiczki ruszyły z atakiem i Spani zdążyła wbiec pod kosz i oddać rzut, ale niecelny.

AZS PWSZ ponownie musiał obejść się smakiem. Równorzędna walka z faworytami rozgrywek to jednak dobry prognostyk na mecze z King Wilki Morskie Szczecin, Energą Toruń i wyjazdowy z Artego Bydgoszcz. Jeśli jednak podopieczne Dariusza Maciejewskiego chcą wejść do play-off, nie mogą się już pomylić. Ze szczeciniankami zagrają już w następną środę. Z kolei Wisła Kraków ma przed sobą turniej Final Four Pucharu Polski, który odbędzie się w weekend, a następnie polecą do Orenburga na wtorkowe spotkanie Euroligi kobiet z Nadieżdą.

KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp. - Wisła Can Pack Kraków 73:75 (18:18, 25:29, 12:11, 18:17)

KSSSE AZS PWSZ: Spani 18, Nwagbo 17, Zoll 15, Losi 12, Piekarska 8, Dźwigalska 3.

Wisła Can Pack:
Quigley 27, Żurowska 13, Lavender 9, Szott Hejmej 8, Ouvina 6, McCray 6, Tamane 4, Pawlak 2.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×