Quigley katem - relacja z meczu KSSSE AZS PWSZ Gorzów - Wisła Can Pack Kraków

Wisła Can Pack Kraków po piekielnie trudnym spotkaniu wygrała na gorzowskim terenie 75:73. Gorzowianki do końca nie dawały za wygraną, ale w ekipie Białej Gwiazdy fantastyczna była Allie Quigley.

Niesamowicie emocjonujący mecz obejrzeli kibice, którzy w środę wybrali się do hali Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Gorzowie. Choć przez niemal całe spotkanie prowadziła Wisła Can Pack Kraków to do samego końca nie było wiadomo, kto zwycięży. Zespoły zagrały naprawdę widowiskowo, a pojedynek był zaciekły.

Pierwsza myśl, jaka się nasuwa po tym spotkaniu to dostępność rezerw. Odwieczna bolączka Dariusza Maciejewskiego znów dała o sobie znać. W ekipie KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp. zagrało osiem zawodniczek, z czego dwie na boisku spędziły niewiele ponad 10 minut łącznie. Przez 40 minut z parkietu nie schodziła Taber Spani. Ta nominalna szóstka spełniła jednak swoje zadanie i dała wiele powodów do zadowolenia. - Jestem dumny z postawy moich dziewczyn - mówił po meczu szkoleniowiec Akademiczek. Były jednak pewne mankamenty, które nie uszły uwadze trenera. Gorzowianki miały przede wszystkim problemy z Allie Quigley, która bezsprzecznie była zawodniczką meczu. Węgierka zdobyła 27 punktów i była zdecydowaną liderką swojego zespołu.

Najbardziej Quigley wyróżniała się w pierwszej i ostatniej kwarcie. W pozostałych na pierwszy plan wysuwały się rezerwowe: Danielle McCray i Cristina Ouvina. "Biała Gwiazda", jak to ostatnio ma w zwyczaju, grała falami. Początkowo skuteczność rzutów była słabsza niż u Akademiczek, ale potem to Wiślaczki przejęły inicjatywę. Przez cały mecz bardzo pewnie czuły się również na linii rzutów wolnych. Z czasem tych rzutów było coraz więcej, więc również skuteczność delikatnie spadła.

W gorzowskim zespole próbowano dać odpocząć podstawowym zawodniczkom, dlatego kilka minut dostały siostry Beata i Katarzyna Jaworskie. Ta pierwsza zmarnowała pod koniec pierwszej kwarty doskonałą sytuację, kiedy to od razu zza linii dostała piłkę od Spani i nie trafiła z czystej pozycji. Nie można jednak na nią zrzucać winy, bo podobnych sytuacji było więcej. AZS PWSZ postawił na szybki atak i to często się sprawdzało. - Jak najwięcej punktów z szybkiego ataku i wygrać zbiórkę - takie były założenia przedmeczowe, które po spotkaniu zdradził Dariusz Maciejewski. Zbiórki wyglądały dobrze do czasu drugiej kwarty. Później w tym elemencie inicjatywę przejęły przyjezdne, głównie dzięki słabej skuteczności gorzowianek.

Sporą rolę mogły odegrać też przewinienia. Krakowskich zawodniczek zagrało w sumie 10 i faule rozkładały się równomiernie. Gorzowianki zaś częściej przekraczały przepisy, a dodatkowo musiały to rozłożyć między sześć koszykarek. Ostatecznie skończyło się to wykluczeniem Izabeli Piekarskiej na nieco ponad minutę przed końcem.

Błędy i momenty nieskuteczności miały miejsce po obu stronach, dlatego też zespoły cały czas były w kontakcie. Po 30 minutach było 55:58 i gorzowskich kibiców znów czekał thriller... i to dosłownie. Wtedy dobrą grą popisała się wspomniana Ouvina, a do tego nadal wysoki poziom prezentowała Quigley. W pewnym momencie krakowianki prowadziły już 72:65. Gospodynie nie złożyły jednak broni i po kilku udanych wejściach pod kosz zmniejszyły stratę do trzech punktów. To, co działo się potem mogło przyprawić o zawał serca.

A zaczęło się właśnie od wspomnianego wyżej piątego faulu "Kruszyny". Quigley wykorzystała jeden z rzutów osobistych, a w kolejnej akcji polkowiczanki nie spieszyły się z rozegraniem. W końcu zdecydowały się na podanie, a czujna była Sharnee Zoll, która przejęła piłkę, pobiegła na drugą stronę boiska, a następnie stanęła, by poczekać na koleżanki. Piłkę dostała Katarzyna Dźwigalska, po czym rzuciła i... trafiła za trzy punkty, doprowadzając do remisu! Chwilę później, trzy sekundy przed końcową syreną, sfaulowała i Quigley miała proste zadanie. Najpierw trafić, a potem chybić, by nie dać możliwości ataku gorzowiankom. Tymczasem oba rzuty osobiste były celne. Akademiczki ruszyły z atakiem i Spani zdążyła wbiec pod kosz i oddać rzut, ale niecelny.

AZS PWSZ ponownie musiał obejść się smakiem. Równorzędna walka z faworytami rozgrywek to jednak dobry prognostyk na mecze z King Wilki Morskie Szczecin, Energą Toruń i wyjazdowy z Artego Bydgoszcz. Jeśli jednak podopieczne Dariusza Maciejewskiego chcą wejść do play-off, nie mogą się już pomylić. Ze szczeciniankami zagrają już w następną środę. Z kolei Wisła Kraków ma przed sobą turniej Final Four Pucharu Polski, który odbędzie się w weekend, a następnie polecą do Orenburga na wtorkowe spotkanie Euroligi kobiet z Nadieżdą.

KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp. - Wisła Can Pack Kraków 73:75 (18:18, 25:29, 12:11, 18:17)

KSSSE AZS PWSZ: Spani 18, Nwagbo 17, Zoll 15, Losi 12, Piekarska 8, Dźwigalska 3.

Wisła Can Pack:
Quigley 27, Żurowska 13, Lavender 9, Szott Hejmej 8, Ouvina 6, McCray 6, Tamane 4, Pawlak 2.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (5)
avatar
fankoszrybnik
6.03.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
no gratuluję postawy Gorzowiankom w tych meczach, no mam nadzieję ze już za rok to ROW będzie walczył o czwórke bo i kasy będzie ponoć więcej 
Jedi
6.03.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Allie nas załatwiła wczoraj, damn! 
avatar
Daniel Prażmowski
6.03.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
" Quigley wykorzystała jeden z rzutów osobistych, a w kolejnej akcji polkowiczanki nie spieszyły się z rozegraniem."
Jakie polkowiczanki? 
avatar
Paulina Modlitowska
5.03.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Quigley wykorzystała jeden z rzutów osobistych, a w kolejnej akcji polkowiczanki nie spieszyły się z rozegraniem."
Ktoś tu był rozkojarzony jak to pisał? :P