Charles Barkley - wariat z Alabamy cz. V
- My tylko gramy w koszykówkę. To nie to samo, co uprawianie seksu bez zabezpieczeń - Barkley komentował obawy kolegów z parkietu przed występem zakażonego wirusem HIV Magica Johnsona w Meczu Gwiazd.W sezonie 1989/90 76ers zanotowali olbrzymi progres w porównaniu do poprzednich rozgrywek. Drużyna z Filadelfii w kampanii zasadniczej uzyskała bilans 53-29, co było trzecim wynikiem w Konferencji Wschodniej. Oprócz Charlesa Barkleya trzon ekipy prowadzonej przez Jima Lynama stanowili Hersey Hawkins, Johnny Dawkins, Mike Gminski, Rick Mahorn oraz Ron Anderson. Urodzony w Leeds koszykarz notował średnio 25,2 punktu, 11,5 zbiórki i 3,9 asysty. Za swoją znakomitą postawę po raz kolejny znalazł się w pierwszej piątce NBA, a także wystąpił w Meczu Gwiazd. Siedemdziesiątki Szóstki w pierwszej rundzie play-off's wyeliminowały 3-2 Cleveland Cavaliers, lecz w kolejnej nie sprostały już Michaelowi Jordanowi i jego Chicago Bulls, ulegając aż 1-4. Mecz numer pięć był najgorszym występem Sir Charlesa w całej serii. Gracz teamu z Pensylwanii zdobył 17 punktów, a z tablic zebrał 13 piłek, ale dzięki dobrej obronie Byków zdołał oddać zaledwie dziesięć prób z pola. - Pokonał nas po prostu lepszy zespół - komentował lider 76ers. - Mieliśmy dużo szczęścia, że wyeliminowaliśmy Cleveland. Nie chcę opowiadać o żadnych złudzeniach. Myślę, że powinniśmy cieszyć się z tego, co osiągnęliśmy.
Kolejny regular season nie był już tak udany dla ekipy z Filadelfii. Zespół wygrał tylko 44 z 82 spotkań, co dało dopiero piąte miejsce na Wschodzie. W play-off's drużynie pod wodzą Jima Lynama poszło niemal tak samo jak w poprzednich rozgrywkach. Sir Charles i spółka najpierw odprawili z kwitkiem 3-0 Milwaukee Bucks, a następnie ponownie zderzyli się z chicagowskim walcem, znów przegrywając 1-4. W ostatnim meczu serii, wygranym przez Byki 100-95, Barkley zagrał o niebo lepiej niż rok wcześniej, zdobywając 30 "oczek" i zbierając z tablic 7 piłek, ale Michael Jordan po raz kolejny go przyćmił (38 punktów i 19 zbiórek). MJ w kampanii 1990/91 sięgnął po swój pierwszy tytuł mistrzowski, a Sir Charles coraz poważniej zaczął się zastanawiać nad przejściem do zespołu, który będzie się na poważnie liczył w walce o najwyższe cele. Lata mijały, stan konta się zgadzał, więc przyszedł czas na realizację sportowych marzeń.
Barkley rozgrywki 1990/91 znów zakończył jako jeden z najlepszych w lidze pod względem indywidualnym. Średnie 27,6 punktu, 10,1 zbiórki oraz 4,2 asysty robiły piorunujące wrażenie. Oczywiście nie mogło go zabraknąć w pierwszej piątce NBA i podczas lutowego Meczu Gwiazd, rozgrywanego tym razem w Charlotte. Startowe piątki obu zespołów wyglądały imponująco. Ze strony Wschodu oprócz Sir Charlesa podstawowymi zawodnikami byli Michael Jordan, Patrick Ewing, Bernard King i Joe Dumars, a pierwszą piątkę Zachodu stanowili Karl Malone, Magic Johnson, Chris Mullin, Kevin Johnson oraz David Robinson. All-Star Game jak na typowo pokazowe widowisko okazało się tym razem niezwykle zaciętym starciem z dramatyczną końcówką. Ostatecznie los uśmiechnął się do teamu Konferencji Wschodniej, który triumfował 116-114. Najlepszym strzelcem zwycięzców z 26 "oczkami" na koncie był MJ, lecz największe wrażenie na obserwatorach wywarł Charles Barkley, który zdobył wprawdzie o 9 punktów mniej, ale na tablicach zdemolował swojego kolegę z drużyny aż 22-5, czym wyrównał rekord All-Star Game należący od 1967 roku do Wilta Chamberlaina. Po syrenie kończącej spotkanie z dumą odebrał statuetkę MVP. - Chciałbym podziękować wszystkim za tę nagrodę - mówił. - Dziękuję również Bogu, że umożliwił mi zostanie graczem NBA. Cieszę się, iż mogłem wziąć udział w tym meczu. Postawa zawodnika Philadelphii 76ers w Charlotte imponowała tym bardziej, że od pewnego czasu zmagał się on z dość poważnym urazem stopy. - Nie chcę już o tym mówić. Będzie mnie bolało, ale mam zamiar grać.
-
___15___ Zgłoś komentarz
pod poprzednią częścią? coś tam doskrobałem po awarii rutera. pamiętam jak zdziczałem gdy dowiedziałem się,że czesio przechodzi do mojej słonecznej drużyny! niezapomniane wakacje 1993! graliśmy wtedy z kumplami na amidze z rozszerzeniem pamięci do 1 mb !!! tak mega !!! gierka nazywała się "cinemaware - tv sport basketball". na dwie dyskietki, co to był za czad!! nawet teraz był sobie w nią popykał :-) ech ten wariat z alabamy. miał swoje za uszami,ale od razu go pokochałem. nie lubię monotonii typu juuuuuta,uwielbiam pozytywnych wariatów. od następnego odcinka zacznie się słoneczne granie!! p.s. tylko nie rozpisuj się za dużo o felernym rzucie paxssona,bo ... sen mi to spędza z powiek. co by było gdyby... siódmy mecz by był... pozdro