Gdyby nie rzuty wolne i wysoka skuteczność w tym elemencie, to wrocławianie znaleźliby się w poważnych tarapatach już do przerwy. Śląsk nie miał innych argumentów - grał nieskutecznie, trafiał zaledwie co trzeci rzut, co na tle nieźle grającego wicemistrza Polski nie mogło się dobrze skończyć.
Mimo że zawodnicy Jerzego Chudeusza dobrze wystartowali, to z czasem byli zmuszeni gonić PGE Turów. Zgorzelczanie wygrywali walkę pod tablicami, grali zespołowo i dobrze niedaleko kosza, co miało zresztą odzwierciedlenie w skuteczności. Ta była naprawdę solidna, bo dobrze grali Damian Kulig, Tony Taylor czy J.P. Prince, który w poprzednim meczu zanotował triple-double. To sprawiło, że w 12 minucie spotkania zespół Miodraga Rajkovicia miał już dziesięć punktów więcej od przeciwnika.
Gospodarze nie dali jednak za wygraną i świadomi swoich ułomności, potrafili znaleźć inne atuty. Przede wszystkim udało im się przebić bliżej kosza oraz świetnie spisywali się na linii rzutów wolnych. Śląsk znalazł zatem sposób, aby jeszcze przed końcem drugiej kwarty, zmniejszyć dystans do wciąż przyzwoicie spisującego się rywala. Tyle że na dłuższą metę taka koncepcja była zabójcza, a w wymianie ciosów wrocławianie nie mieli większych szans.
W czwartej partii wicemistrzowie Polski mieli szansę, aby szybko dopełnić formalności. W 33 minucie meczu wygraną mieli w kieszeni, gdyż prowadzili różnicą aż 11 punktów. Zgorzelczanie w tamtym fragmencie grali naprawdę skutecznie, ale - podobnie jak w drugiej kwarcie - gospodarze nie zamierzali odpuszczać i walczyli do samego końca. Nie udało im się co prawda odrobić strat, bo PGE Turów był po prostu poza ich zasięgiem, ale przynajmniej podjęli walkę.
W ekipie gospodarzy najlepiej spisał się Paweł Kikowski, który zapisał na swoje konto 19 punktów. Większość (12) zdobył już do przerwy. Oprócz niego dobrze spisali się Robert Skibniewski i Paul Miller, ale to nie wystarczyło do zwycięstwa. Liderem zgorzelczan był wspomniany wcześniej Kulig, który zanotował 23 "oczka" oraz 8 zbiórek i 2 asysty. Ponownie dobry występ zaliczył Prince. Nie udało mu się co prawda tym razem osiągnąć triple-double, ale 21 punktów, 7 zbiórek i 5 asyst również robi wrażenie.
Śląsk Wrocław - PGE Turów Zgorzelec 91:97 (18:24, 24:21, 29:30, 20:22)
Śląsk: Kikowski 19, Skibniewski 18, Miller 16, Johnson 13, Mroczek-Truskowski 8, Sulima 7, Hyży 6, Parzeński 2, Gabiński 2, Kulon 0.
PGE Turów: Kulig 23, Prince 21, M. Taylor 16, Dylewicz 12, T. Taylor 10, Jaramaz 5, Zigeranović 4, Stelmach 3, Chyliński 3, Krestinin 0, Karolak 0.