Od początku sobotniego pojedynku z Rosą ekipa z Sopotu narzuciła szybkie tempo. Lepiej je wytrzymała, odnosząc minimalne zwycięstwo. Lider Trefla zdobył 12 punktów przy 50-procentowej skuteczności. Oddał 2 celne próby z dystansu. Dołożył do tego 2 asysty.
- Rzeczywiście w tym meczu byliśmy dobrze dysponowani rzutowo, to nam pomogło - przyznał po zakończeniu spotkania. Niemniej jednak przyjezdni stracili dużo, bo 81 oczek. - Nie byliśmy maksymalnie skoncentrowani w obronie, to nas zgubiło, tych błędów było naprawdę dużo, aczkolwiek Rosa to jest bardzo dobry, ofensywny zespół - podkreślił Adam Waczyński.
Losy starcia ważyły się do samego końca. W ostatniej sekundzie Korie Lucious miał szansę na doprowadzenie do remisu, a nawet mógł przesądzić o losach spotkania na korzyść gospodarzy. Tak się jednak nie stało. - Rywale grali u siebie, walczyli do samego końca. Na pewno było to bardzo ważne zwycięstwo dla nas - zaznaczył 24-latek.
W porównaniu z pierwszym meczem pomiędzy obiema drużynami, zakończonym bardzo pewnym triumfem Trefla 102:75, sporo zmieniło się w dyspozycji radomian. - Można powiedzieć, że na początku sezonu Rosa troszeczkę zawodziła, teraz gra coraz lepiej, równo - zwrócił uwagę Waczyński.
Zdaniem rzucającego wynik osiągnięty przez Rosę nie jest dziełem przypadku. - Ma bardzo dobry zespół i wielki szacunek dla niej. Wygrywa bardzo ważne mecze na wyjeździe i jak najbardziej zasłużyła na awans do czołowej "szóstki" tabeli - zakończył ósmy w klasyfikacji najlepszych strzelców Tauron Basket Ligi zawodnik (15 pkt/mecz).