Karol Wasiek: W waszej hali w Gdyni poległ już PGE Turów Zgorzelec, Stelmet Zielona Góra, Anwil Włocławek oraz ostatnio Trefl Sopot. Można mówić, że macie patent na te najsilniejsze drużyny?
Przemysław Frasunkiewicz: Nie jest tajemnicą, że w ostatnim czasie gramy lepiej. Nasz zespół był budowany na szybko i na początku mieliśmy z tego powodu pewne kłopoty. Przegraliśmy w Starogardzie Gdańskim, później u siebie z Kotwicą Kołobrzeg i te właśnie mecze zadecydowały o tym, że zabrakło nas w pierwszej "szóstce". Gramy na pewno ambitnie i każdemu z kibiców może to się podobać. A z tym patentem to bym nie przesadzał, bo przyjdą play-offy i wówczas zobaczymy, kto na kogo ma patent.
Nie jest trochę żal, że pomimo tych ostatnich zwycięstw, nie zagra się w górnej "szóstce"?
- Jeśli ktoś dawałby nam ósme miejsce przed sezonem, to bralibyśmy je w ciemno. Nie można być za bardzo zachłannym. Wiadomo, że apetyt wzrósł w miarę jedzenia, bo był taki moment, że mieliśmy spore szanse na pierwszą "szóstkę". Aczkolwiek te ostatnie zwycięstwa są ważne, bo liczą się także w drugiej rundzie. My chcemy zająć te siódme, ósme miejsce i zagrać w play-offach. Chcemy sprawdzić się z tymi topowymi drużynami.
Do gry w "szóstkach" przystępujecie w roli faworyta. Ta gra z nieco słabszymi drużynami będzie prostsza?
- Uważam, że te drużyny z dolnej "szóstki" będą nieco inaczej skoncentrowane, bo wiedzą, że grają z zespołami w swoim zasięgu. W dodatku tych meczów będzie tylko dziesięć - każde spotkanie na wagę złota. Zapowiada się naprawdę ciekawy okres.
Nie łatwiej byłoby wam grać w górnych "szóstkach"?
- Myślę, że jednak nie. Oczywiście każdy ma taką ambicję, żeby grać z najlepszymi, ale na pewno nie byłoby łatwiej. Z drugiej jednak strony ekipy z dolnej "szóstki" są mniej obliczalne i czasami ciężko przeciwko takim drużynom gra się w obronie, bo nie wiadomo, co się wydarzy. Prawdopodobniej jednak osiągniemy więcej zwycięstw w tych dolnych "szóstkach" niż w górnej.
Będzie odpowiednia motywacja w drużynie na tych słabszych?
- Gram 18. sezon w ekstraklasie i nigdy nie miałem problemu z koncentracją. Wiadomo, że mecze z lepszymi wyzwalają dodatkową energię, nie można temu zaprzeczyć. Jednak warto zwrócić uwagę, że mamy dość młody skład i wydaje mi się, że łatwiej będzie nam się grało w tych dolnych "szóstkach".
Jak ocenisz gdyńską młodzież?
- Wydaje mi się, że zrobili duży postęp, także mentalny. Biorą odpowiedzialność na siebie, czego nie było na początku sezonu. Pewność siebie im wzrosła. Staramy się im nie odpuszczać na treningach i to daje dobre efekty.
Asseco Gdynia to taki idealny przykład, gdzie za małe pieniądze można zbudować naprawdę ciekawą drużynę, która bije się z najlepszymi.
- Nasz zespół fajnie się ogląda i na pewno ambicji nam nie brakuje. To nie jest tak, że spotkali się jacyś przypadkowi ludzie i nagle zaczęli wygrywać. Nie jesteśmy zawodnikami z pierwszej ligi, w dodatku nasi młodsi gracze mogą naprawdę zafunkcjonować w ekstraklasie. Widać, że Sebastian Kowalczyk radzi sobie coraz lepiej. Od meczu z Jeziorem Tarnobrzeg ciągnie nas do przodu i na tym właśnie polega siła zespołu. Prawda jest taka, że jeden gracz nie może być w formie przez osiem miesięcy. Zawsze zdarzy się jakiś dołek. Wówczas potrzebny jest inny zawodnik, który pociągnie zespół.